Koniec zmowy milczenia
Aktualności
Niebieska Linia nr 6 / 2007
Brak nam jasnego obrazu sytuacji, nie bardzo wiemy, jak się zachować. Taki problem ma niekiedy policjant i prokurator, gdy na drugi dzień po zgłoszeniu faktu przemocy pokrzywdzona staje w drzwiach i mówi, że on już przeprosił. Dlaczego tolerujemy zmowę milczenia i bezczynność organów, które mają prawny obowiązek działać? To dobrze, że dziś przeprosił, ale wczoraj złamał prawo.
Ósmego marca 2007 roku Wydawnictwo Nowa Proza podarowało kobietom, ale również i mężczyznom, niezwykły prezent - komiks o przemocy, autorki, która ukryła się pod pseudonimem Rosalind B. Penfold. Dragon Slippers ukazały się w Polsce w tłumaczeniu Joanny Figlewskiej pt. Kochać zbyt mocno (kapcie potwora). Książka opublikowana po raz pierwszy w Kanadzie w 2005 roku, została przełożona na kilka języków. Wcześniej wydano ją już w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, w Brazylii, Indonezji, Hiszpanii, we Włoszech, w Niemczech, Holandii i we Francji.
Pod płaszczykiem miłości
Zasadniczo nie lubię komiksów. Jestem z pokolenia, które wychowało się na bajkach Andersena magicznie ilustrowanych przez Jana M. Szancera. Rysunek był ważny, przybliżał treść, ale zdecydowanie słowu należało się pierwszeństwo. Najdalej idące skróty i uproszczenia, jakie były do zaakceptowania, to Przygody Koziołka Matołka Kornela Makuszyńskiego, ilustrowane przez Mariana Walentynowicza. Paleta barw wyniesionych z dziecięcego podwórka mieszała się tam ze słowem, które współgrało i ważyło nie mniej niż obraz. Tym większym jest więc zaskoczeniem książka, która operuje czernią, bielą i oszczędną skalą szarości. Uproszczona kreska przywodzi na myśl skrzyżowanie celtyckich rysunków z czytelnymi skrótami Picassa. Tekst jest tak lapidarny jak kreska i kolor, a mimo to całość wciąga od pierwszej strony, zadziwia, przykuwa uwagę i w efekcie pozwala pojąć, w czym tkwi istota przemocy w rodzinie.
Chińczycy twierdzą, że ilustracja jest warta tysiąca słów. Kochać zbyt mocno to potwierdza. Przemocy partnerskiej poświęcono już wiele tekstów, a mimo to nasza wiedza wciąż jest uboga, nie lepiej jest z naszym rozumieniem i empatią dla ofiar. Tu uzmysłowieniu problemu pomaga właśnie obraz. Aparat pojęciowy umożliwiający nazwanie problemu to rzecz nowa. Do niedawna zwykliśmy mówić o "zwykłej awanturze domowej", "o kłótliwej i czepliwej babie" i "o godnym pożałowania publicznym praniu prywatnych brudów". Powoli i niekiedy z trudem operujemy współcześnie pojęciem przemocy w rodzinie, pokrzywdzonej/go, syndromem bitej kobiety.
Anna Burgers, analizując w Stanach Zjednoczonych w 1972 roku konsekwencje zgwałcenia, zauważyła, że ofiary wykazują podobny zespół objawów jak kobiety, które skarżą się na przebieg relacji rodzinnych. Rok wcześniej w Anglii otwarto pierwsze schronisko dla ofiar przemocy w rodzinie. Powoli do badań nad stresem wywołanym przeżyciem traumatycznym zaczęto włączać przemoc w rodzinie jako przejaw skrajnie urazowej sytuacji. Do Polski nurt ten i wiedza dotarły ma początku lat 90. Wcześniej mówiono o zaburzeniach, o sytuacjach problemowych, ale nie o przemocy. Później uporczywie zaś łączono problem przemocy z nadużywaniem alkoholu. Wynikało to częściowo z funduszy przyznanych organizacjom, których zadaniem było przeciwdziałanie alkoholizmowi, ale to właśnie od nich płynął wyraźny impuls, że zgłaszający się po pomoc, doświadczają przemocy, która często nie ma związku z alkoholem, narkotykami czy z ich nadużywaniem.
Przemoc i alkohol mogą, ale nie muszą iść w parze, czego dobrą ilustracją jest omawiana książka. Na rysunkach Penfold widać, jak powoli, stopniowo, krok, po kroku dochodzi do izolowania, niesłuchania, nieliczenia się, osaczania i wykorzystywania. Dystans, jaki zyskuje obserwator, który na kolejnych obrazkach jak pod lupą widzi dynamikę zniewolenia w życiu, często jest trudny do uchwycenia. Przecież wszystko odbywa się w imię miłości, jedności, chęci bycia razem i uszczęśliwienia tej drugiej osoby. Niespodzianka nie zawsze przecież oznacza nieliczenie się z planami, wolą, czasem partnera/partnerki. Nie każda, nawet ostra, wymiana zdań i różnica poglądów oznacza nękanie. Konflikty i spory są częścią codzienności i nie muszą mieć negatywnych skutków. Nawet zdrada, choć bolesna, najczęściej nie oznacza przemocy. Penfold bez egzaltacji, na chłodno pomaga przyjrzeć się, na czym zasadzają się wzorce przemocy i upokorzenia. Jak dochodzi do tego, co w podręcznikach opisuje się jako cykl przemocy. Na początku jest narastanie napięcia, gdzie słowa jak wypełnione bańkami niechęci haczyki trafiają w ofiarę. Po nich przychodzi eskalacja przemocy, słownej, fizycznej, emocjonalnej, seksualnej lub ich mieszanka. Po ataku następuje spadek napięcia i zaczyna się miesiąc miodowy, który z czasem trwa coraz krócej i coraz częściej sprawca uważa, że znów został sprowokowany. Ofiara chce wierzyć, że sprawca się zmieni, a nie mając zdecydowanego oparcia w środowisku i czując presję społeczną związaną z rolą żony, gospodyni, matki, brnie w relację coraz jawniej zdominowaną przez przemoc. Bohaterka przechodzi klasyczny proces prania mózgu i wpada w wir, kiedy przyjmuje narzucony jej punkt widzenia. Nie daje sobie rady, jest głupia, jest winna, jest odpowiedzialna, za mało z siebie daje, nie dość się stara. Psychomanipulacja w odcinkach sprowadza bohaterkę do roli niepewnego, uzależnionego od partnera dziecka czekającego z niepokojem i ciągłą nadzieją, że już tym razem będzie naprawdę dobrze i że partner się zmieni. Ofiara tkwi w pułapce lęku przed zagrożeniem zarówno realnym, jak i niekiedy tym urojonym. Tkwi nie tylko w emocjonalnej pułapce inwestycji w związek, ale także w pułapce tożsamości budowanej na pełnionej roli żony i opiekunki dzieci, w której brak miejsca na rolę niezależnej osoby.
Prawo na pokaz?
Wciąż jeszcze, pomimo dostępnej literatury i szkoleń, wyraźnie jest wyczuwalna konsternacja i wątpliwość, co robić ze "znętami", jak w żargonie policyjno-prokuratorsko-sądowym zwykło się określać sprawy o przemoc w rodzinie. Pokrętne od strony procedury prawnej, choć pomysłowe umorzenia w sprawach z art. 207 k.k., powołujące się na brak wniosku lub wycofanie wniosku bądź skargi osoby uprawnionej (art. 207 k.k. jest ściągany z oskarżenia publicznego), są po stronie organów zobowiązanych do podjęcia działania pewnie bardziej wyrazem nieświadomości niż oportunizmu i lenistwa. Grzech zaniechania niesie tu z sobą szczególnie brzemienne skutki. Przemoc w rodzinie to jeden z tych przypadków, gdzie prawo karne odnosi skutek. Swoim działaniem lub niedziałaniem kształtuje gamę zachowań społecznych daleko wykraczających poza intymną sferę zachowań rodzinnych. Zastosowane - jest wyraźnym komunikatem dla osoby pokrzywdzonej, że może liczyć na wsparcie, że nie jest sama i ma rację, nazywając rzecz po imieniu: przemoc w rodzinie jest przestępstwem. Jest równie jasnym komunikatem dla sprawcy, że to, co robi, jest przestępstwem, a nie korzystaniem z uprawnień członka rodziny. Przemoc w rodzinie jest przestępstwem, a fakt, że rzecz dzieje się w czterech ścianach, nie zwalnia sprawcy od poniesienia konsekwencji. Lekceważone, ignorowane, po cichu przyzwolone zjawisko przemocy w rodzinie wpływa na sposób przestrzegania prawa również poza domem. Skoro ofiara nie może liczyć na ochronę prawa tam, gdzie szczególnie jej się to należy, trudno o wiarę, że może jej oczekiwać w sytuacjach publicznych. Sprawca zaś bezkarny w domu, wie już, że prawo to lipa, puste linijki na papierze, bez większych konsekwencji w praktyce. W działaniu liczy się siła, nic więcej, a prawo jest na pokaz.
Przed wielu laty w zakładzie karnym w Kielcach zrobiono badania wśród sprawców przestępstw nieumyślnych, którzy prowadzili pojazdy pod wpływem alkoholu. Założenie badawcze było takie, że byli oni niejako ofiarami jednego nieszczęsnego przypadku, który zaważył na ich losie i życiu ofiar, które zginęły pod kołami. Z pewną konsternacją wykazano, że przebywający w zakładach mieli za sobą długoletnie okresy zaburzeń, jak to jeszcze wówczas określano, w stosunkach rodzinnych, dopuszczali się licznych drobnych wykroczeń, nie stronili od stosowania przemocy i lekceważenia przepisów w innych dziedzinach życia społecznego. Nie twierdzę, że każdorazowe zlekceważenie zgłoszenia doprowadzi do dalszej eskalacji naruszeń prawa, ale uważam, że warto rozważyć, jak często lekceważenie zjawiska przemocy w rodzinie prowadzi do lekceważenia prawa także poza domem.
Trzeba reagować!
Przemoc w rodzinie? Na czym ona właściwie polega? Jak do niej dochodzi? Policjanci i prokuratorzy często radzą poszkodowanym, by zbierały obdukcje, wzywały policję, pamiętały o "Niebieskich Kartach". Chcą dobrze i być może nie do końca są świadomi, że przerzucają na pokrzywdzone swoje obowiązki, mówią im: jedno pobicie to jeszcze za mało, niech lepiej stłucze kilka razy i najlepiej przy świadkach i pod wpływem alkoholu. Dlaczego, by uzyskać ochronę prawną, wystarczy na ulicy być pobitym raz, a w miejscu, gdzie z definicji mamy prawo do wyższych standardów bezpieczeństwa, dla uzyskania ochrony musimy znosić przemoc co najmniej kilka razy? Ostrożnie formułowałabym zarzut nieznajomości i niechęci do przestrzegania prawa, choć pewnie Konwencja w sprawie Likwidacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet, przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 18 grudnia 1979 roku (Dz.U. z dnia 2 kwietnia 1982 roku), nie jest powszechnie znana. Art. 2 Konwencji zobowiązuje państwo do podjęcia działań służących eliminacji przepisów, zwyczajów, a także praktyk o charakterze dyskryminacyjnym wobec kobiet. Oznacza to nie tylko obowiązek organów państwa do powstrzymania się od naruszeń praw kobiet, lecz również obowiązek zapobiegania i potępiania takich naruszeń w przypadku, gdy dopuści się ich osoba lub instytucja, nieważne prywatna czy państwowa. W praktyce oznacza to obowiązek reagowania i przeciwdziałania przemocy, której doświadczają kobiety na gruncie prywatnym, w stosunkach rodzinnych. Trudno wyobrazić sobie, że ustawodawca rozumiałby ten obowiązek w sposób zawężający, odnoszący się wyłącznie do kobiet, stąd zasadnie interpretuje ten przepis, rozszerzając go także wobec innych osób w relacjach bliskich, niezależnie od płci, wieku czy sytuacji zdrowotnej. Nie mniej wypada przyznać, że nadal najczęściej ofiarami przemocy w rodzinie są rzeczywiście kobiety.
"Widziały gały, co brały", "Dlaczego ona to toleruje, dlaczego nie odejdzie, dlaczego się godzi, dlaczego go nie zostawi i się nie wyprowadzi?", "Sama jest sobie winna, skoro na to pozwala", "Jak ona może to znosić, wczoraj ją lał, a dziś idą pod rękę" - to zdania, które w naszych realiach można usłyszeć nie tylko od sąsiadów. Nie mamy jasnego obrazu, nie bardzo rozumiemy, w końcu nie bardzo wiemy, jak się zachować. I pewnie taki problem ma niekiedy też policjant i prokurator, skoro na drugi dzień po zgłoszeniu pokrzywdzona staje w drzwiach i mówi, że on już przeprosił. W efekcie brakuje nam miejsca na pytania, dlaczego to ona ma się wycofać, wyprowadzić? Dlaczego tolerujemy zmowę milczenia i bezczynność organów, które mają prawny obowiązek działać? To dobrze, że dziś przeprosił, ale wczoraj złamał prawo. Bez sensu jest być może odstawiać go do aresztu, ale równie bez sensu jest udawać, że nic się nie stało, że się godzimy, przyzwalamy na to, by jutro znów okazał swoją irytację pięścią na jej twarzy.
W krótkim trzystronicowym wstępie autorka komiksu wyznaje, że dla niej najbardziej wstrząsającą prawdą nie było zachowanie sprawcy, ale jej własne, bo pozwalała się krzywdzić, brała na siebie odpowiedzialność i wstydziła się tego, co ją spotyka. Wprawdzie zrozumiała, że wstyd był jej wrogiem, że to nie ona miała powód do wstydu, to rysunki obrazujące rozpad jej osobowości, tak charakterystyczny dla ofiar przemocy, pokazują, jak trudno osobie doświadczającej przemocy samodzielnie się z niej wyrwać. Bohaterka ma szczęście, bo choć nie ma obok niej zorganizowanej grupy wsparcia, ale są osoby, które otwarcie ją wspierają, oferują pomoc i nie nakazują tkwić w związku. Ma koleżanki, ma wspierającą matkę. Policja, psychoterapeuta pojawiają się na końcu, gdy historia przybiera dramatyczne tony.
Ta rysunkowa opowieść rodem z Kanady, gdzie raczej oczekujemy wysokich standardów równości między kobietami i mężczyznami, poucza, że nie wystarczy przepis, jednorazowa akcja czy politycznie wygrywana kiepska ustawa o zakazie przemocy w rodzinie. Potrzeba świadomego kształtowania wrażliwości i woli przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Osoby, które stosują przemoc w rodzinie, niemal nigdy nie sięgają po nią w pracy, nie prezentują takich zachowań wobec znajomych. To tchórze, którym bardzo zależy na opinii. Wizyta policji niekoniecznie musi nieść za sobą kajdanki i kraty. Znacznie lepiej inwestować w szkolenia dotyczące kontrolowania agresji, komunikacji i empatii, bo z pewnością lepiej przysłużą się porządkowi prawnemu i poprawie jakości życia.
M.P.
Inne z kategorii

Grupa dla dzieci/młodzieży
24.01.2024
Zapraszamy do udziału w warsztatach umiejętności psychospołecznych. Udział dziecka uwarunkowany jest...
czytaj dalej![Kompensata państwowa [WEBINAR]](/_cache/news/420-290/crop/YT2.png)
Kompensata państwowa [WEBINAR]
28.06.2024
Czym dokładnie jest kompensata państwowa? Jakie są jej podstawowe...
czytaj dalej