CORAZ WIĘCEJ KOBIET W ZARZĄDACH SPÓŁEK OZNACZA...
Archiwum
To i tak mało w porównaniu z krajami Europy Zachodniej. Tam jedna kobietę w zarządzie ma aż 83,7 proc. firm. Polska blado wypada również na tle państw innych Europy Wschodniej, gdzie kobiety znajdują się w zarządach ponad 65 proc. spółek.
Obecnie w Europie toczą się dyskusje, czy istnieje potrzeba wprowadzenia obowiązkowych parytetów. Kilka miesięcy temu unijna komisarz ds. sprawiedliwości i wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viviane Reding grzmiała na konferencji w Monachium: - Wygrałam wojnę z telekomami, złamałam monopol na tym rynku i obniżyłam ceny roamingu. Teraz walczę z mężczyznami. 95 proc. członków zarządów i rad nadzorczych w Unii Europejskiej to mężczyźni. To dyskryminacja, nonsens, wielki błąd i marnowanie talentów. 80 proc. decyzji zakupowych jest podejmowanych przez kobiety. I nie chodzi mi wcale o zakupy butów, tylko o zakupy domów, samochodów, wszystkiego - mówiła.
Jednak nie wszyscy postrzegają parytety jako najlepsze rozwiązanie problemu. Przeciwnicy parytetów przywołują przykład Szwecji, gdzie uprzywilejowanie kobiet doprowadziło do sytuacji, w której jedna kobieta zasiada w kilku radach nadzorczych. Zrodziła się tam tzw. kasta złotych spódniczek. W efekcie następuje awans zawodowy nie wielu kobiet, ale tylko wybranej, wąskiej grupy.
Jednak Credit Suisse przygotował raport na temat kobiet w zarządach spółek. Wynika z niego, że w zarządach firm, w których była przynajmniej jedna kobieta, zyski były o ponad jedną czwartą większe. [...]