LUDZIE NIE MAJĄ POJĘCIA, ŻE TO JEST PRZESTĘPSTWO
Archiwum
Wprowadzono m.in. zakaz kar cielesnych, bezpłatną obdukcję, możliwość zabrania dziecka z domu zagrożonego przemocą oraz usunięcie sprawy z lokalu na wniosek poszkodowanego. Specjalne interdyscyplinarne komisje koordynują działania zaradcze. Powyższe zmiany nieco zmniejszyły skalę problemu w naszym województwie.
Z danych Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku wynika, że liczba interwencji spadła z 21 313 w roku 2009 do 17 151 w roku 2011. Podobnie jest z liczbą sporządzonych tzw. niebieskich kart, które policja zakłada rodzinom z problemem przemocy. Po początkowym wzroście w roku 2010, ich liczba znowu spadła w roku ubiegłym i wynosi 2906. Ponadto, mniej przypadków bicia trafia do sądu. Nie wzrosła też liczba przypadków zgłaszania lżejszych form przemocy. Natomiast nakazów opuszczenia mieszkania przez sprawcę jest znacznie więcej, co świadczy o tym, że poszkodowani korzystają z nowego prawa.
Zaledwie 15 proc. przypadków zgłosiły osoby postronne i instytucje, takie jak np. szkoły. W powszechnej opinii przemoc domowa wciąż traktowana jest jako prywatna sprawa ofiar. Egzaminu nie zdały specjalne grupy terapeutyczne dla sprawców.
- Chęć udziału w programach korekcyjnych wykazuje znikomy odsetek sprawców - mówi nam Kazimierz Kuczak, zastępca dyrektora białostockiego MOPRu. - Rozwiązanie problemu przemocy wciąż zależy przede wszystkim od woli stron.
Mimo spadku liczby pokrzywdzonych ogółem, udział małoletnich ofiar przemocy od 2008 r. utrzymuje się na zbliżonym poziomie około 30 proc. Z kolei coraz częściej sprawcami przemocy są same dzieci. Od 2007 roku, kiedy ich udział w ogólnej liczbie sprawców wynosił tylko 0,11 proc., odsetek ten wzrósł do 0,46 proc. w roku 2011. Policja podaje, że udział nieletnich w ogólnej liczbie podejrzanych o przestępstwa wzrósł do 3,84 procenta.