Emocje – nasi cisi sprzymierzeńcy
Artykuły
„Zawsze kierujesz się emocjami”, „jesteś zbyt emocjonalna”, „histeryzujesz” – osoby doświadczające przemocy domowej często spotykają się z taką reakcją, jeśli tylko pozwolą sobie na ekspresję trudnych uczuć. Takie sformułowania są wyrazem nie tylko umniejszania cierpienia i odbierania drugiej osobie prawa do okazywania emocji, ale też sztucznie utworzonej dychotomii rozum–uczucia. Dziś wiemy coraz więcej o powiązaniach między racjonalnym i emocjonalnym przetwarzaniem informacji, jednak stereotypy nadal mają się dobrze i utrudniają przeciwstawienie się przemocy.
Niechęć do okazywania uczuć ma często korzenie w popularnym przekonaniu o wyższości podejmowania decyzji w sposób racjonalny nad działaniem pod wpływem przeżyć emocjonalnych. Co więcej, nadal funkcjonuje stereotyp kobiety emocjonalnej i mężczyzny kierującego się w życiu zdrowym rozsądkiem. Tymczasem reaktywność emocjonalna (jedna z cech temperamentu – wrodzonego i warunkowanego biologicznie) nie jest skorelowana z płcią – jeśli występują jakieś różnice, dotyczą ekspresji emocjonalnej i wynikają nie z liczby posiadanych chromosomów X, a odmiennych oczekiwań społeczeństwa wobec chłopców i dziewczynek (popularne „chłopaki nie płaczą”).
Nie jest także możliwe rozdzielenie sfery emocjonalnej od poznawczej – nawet, kiedy wydaje się nam, że podejmujemy decyzję „na chłodno”, dokonując uprzednio drobiazgowej analizy, nie odcinamy się od wpływu procesów emocjonalnych. Pisał o tym neurobiolog Joseph LeDoux (2000), wskazując dwie drogi przetwarzania informacji, szybszą i wolniejszą, w zależności od ładunku emocjonalnego sytuacji i czasu, jaki mamy na podjęcie decyzji. Tak czy inaczej, którąkolwiek drogą podążą impulsy elektryczne w mózgu, do sprawnego i efektywnego działania potrzebujemy zarówno kory mózgowej – stosunkowo młodej ewolucyjnie struktury, jak też archaicznego układu limbicznego, który łączy nas z innymi ssakami.
Dzięki pracom naukowym nad naturą emocji wiemy, że od urodzenia dysponujemy repertuarem sześciu emocji podstawowych, wśród których znajdziemy: strach, wstręt, złość, smutek, radość i zaskoczenie. Badania międzykulturowe wykazały, że są to emocje uniwersalne, obserwowane zarówno w społeczeństwach zachodnich, jak wśród mieszkańców Bliskiego Wschodu czy przedindustrialnych plemion Nowej Gwinei. Przedstawiciele wszystkich kultur z reguły poprawnie odczytują uczucia wyrażane przez osoby uwiecznione na prezentowanych im fotografiach oraz posiadają w swoich językach słowa określające podstawowe emocje. Reakcje emocjonalne w odpowiedzi na bodźce płynące ze środowiska utrzymały się przez tysiące lat ewolucji, gdyż pomagają zorientować się i efektywnie działać w świecie pełnym wyzwań. Strach motywuje do ucieczki lub walki, wstręt sygnalizuje, że mamy do czynienia z czymś toksycznym, ekspresja zaskoczenia (szeroko otwarte oczy, uniesienie brwi) pomaga zorientować się w nowej sytuacji, zaś radość i smutek mają komunikacyjne funkcje – zachęcają otoczenie do interakcji (życzliwego kontaktu lub pocieszenia czy zaopiekowania). Złość, która wydaje się mieć najgorszy „PR” wśród emocji podstawowych, ma zaś ogromny ładunek motywacyjny i zapewnia doładowanie energii w sytuacjach, w których ktoś przekracza nasze granice.
Rola granic w codziennym życiu
Aby uświadomić sobie, że granice są naruszane i asertywnie na to reagować, niezbędna jest samoświadomość i wiedza, jak blisko chcemy dopuszczać do siebie innych. Bycie w kontakcie ze swoimi emocjami i rozpoznawanie sygnałów z ciała i umysłu, świadczących o kiełkującej złości, bardzo pomaga rozpoznać sytuacje, w których inna osoba posuwa się za daleko, zaburzając poczucie bezpieczeństwa.
Najbardziej optymalny dla funkcjonowania wariant opiera się na elastyczności – możliwe jest wtedy efektywne reagowanie na zmieniające się warunki i wyznaczanie granic w zależności od sytuacji i osób, z którymi wchodzi się w interakcję. Elastyczne granice pozwalają dopuścić do siebie bliżej rodzinę czy przyjaciół, zachowując większy dystans wobec współpracowników czy nowych znajomych. Jednocześnie osoba o elastycznych granicach dostosowuje je adekwatnie do zachowania drugiej strony – sam fakt, że wiążą ją z kimś więzy krwi nie oznacza automatycznie bliskości i pełnego zaufania. Co ważne, nawet elastyczne granice nie są z gumy – większość osób ma pewien próg tolerancji, którego nie pozwala przekroczyć nikomu (na przykład nie wyrażając zgody na fizyczną napaść, agresywne wyzwiska czy zdradę). Jest to bardzo istotne zagadnienie w kontekście pracy z osobami doświadczającymi przemocy w rodzinie.
W przypadku granic sztywnych trudno jest angażować się w bliskie, satysfakcjonujące relacje. We wczesnych fazach znajomości osoba zachowuje ostrożny dystans, nie modyfikując go na przestrzeni upływającego czasu. Próby zbliżenia się mogą wywoływać w takiej osobie lęk i złość – niewiele potrzeba, aby naruszyć jej granice. O ile sztywne granice utrudniają zacieśnianie więzi, o tyle te płynne i zbyt przepuszczalne zwiększają ryzyko nadużycia i zranienia ze strony innych. W takiej sytuacji człowiek, pomimo doświadczania cierpienia, zachowuje bierną postawę, nie potrafiąc się sprzeciwić i zawalczyć w swojej sprawie. Zdarza się, że granice są tak niewyraźne i nieugruntowane, że osoba nie czuje się krzywdzona nawet, gdy sytuacja obiektywnie zagraża jej zdrowiu lub życiu – dystansuje się od nieprzyjemnych, zagrażających emocji, takich jak: złość, lęk i wstyd. Klienci czy pacjenci odcięci od swoich uczuć potrzebują szczególnie dużo pracy nad rozpoznawaniem emocji, aby odzyskać kontakt ze swoimi psychologicznymi (a niejednokrotnie też fizycznymi) granicami.
Gdy złość jest zablokowana, a granice płynne
W pracy z klientami ośrodka wsparcia dla ofiar przemocy w rodzinie zauważam, że obszar granic i wyrażania złości bardzo często jest u nich zaniedbany lub wręcz odłączony od świadomości. Podczas spotkań indywidualnych, kiedy próbuję zbadać emocje klientki i pytam, czy w danej sytuacji odczuwała złość, często spotykam się ze zdecydowanym zaprzeczeniem, nawet wtedy, kiedy jej mimika, gesty i ton głosu wyraźnie świadczą o wzburzeniu. Zdecydowanie łatwiej jest osobom doświadczającym przemocy zidentyfikować w sobie lęk, zawstydzenie, żal czy smutek. W miarę zawiązywania relacji zaczynam odzwierciedlać uczucia, które klientka przejawia wobec mnie, w terapeutycznym „tu i teraz”. I znowu – nawet w sytuacji, kiedy osoba wydaje się rozgniewana (na przykład ostro wykrzykuje „skąd to pani przyszło do głowy?!”), rzadko zdarza się, że zidentyfikuje w sobie gniew na terapeutkę lub zgodzi się z moim odzwierciedleniem emocji: „chyba się pani na mnie teraz rozzłościła”. Bardzo często obserwuję sytuację, w której klienci przejawiają ekspresję złości, nie mając dostępu do jej świadomego przeżywania.
Z każdą grupą osób doświadczających przemocy w rodzinie, z jaką pracuję, przeprowadzam warsztat psychoedukacyjny dotyczący granic. Na początku proponuję uczestnikom zajęć ćwiczenie – proszę ich o dobranie się w pary i ustawienie się z partnerem w ćwiczeniu po dwóch przeciwległych
krańcach sali. Następnie jedna z osób z pary zaczyna się zbliżać do drugiej, nie zatrzymując się, dopóki nie usłyszy z jej strony komunikatu „stop”. Podczas pierwszego takiego warsztatu byłam poruszona – wszyscy uczestnicy podchodzili do drugiej osoby z pary bardzo blisko, a komunikat „stop” padał w ostatniej chwili lub wcale (tylko jedna z dziesięciu czy dwunastu osób powiedziała „stop”, kiedy partner z ćwiczenia był oddalony o około dwa metry). Odczytałam to jako wyraźny sygnał, jak ważnym obszarem do pracy jest rozpoznawanie i komunikowanie swoich granic, a także respektowanie granic drugiej osoby.
Osoby, które nie rozpoznają i nie szanują swoich własnych granic, mogą być bardziej narażone na ryzyko doznawania przemocy w kolejnym związku. Często osoby, z którymi pracuję, mają za sobą historię dwóch-trzech relacji, w których partner stosował wobec nich przemoc. Odtwarzając bieg wydarzeń i poznając emocjonalne funkcjonowanie klientki/klienta, dochodzimy nieraz wspólnie do wniosku, że nie udało się w porę zidentyfikować niepokojących sygnałów i tym samym ochronić się przed eskalacją przemocy. Często pierwsze ostrzegawcze sygnały są niesprecyzowane i mgliste, odbierane poza świadomością – część osób, z którymi pracuję, nazywa to po prostu intuicją lub przeczuciem. Aby je wyłapać, konieczne jest bycie w kontakcie ze swoimi emocjami. Po raz kolejny potwierdzają się tezy psychologii ewolucyjnej – reakcje emocjonalne (zwłaszcza te nieprzyjemne, jak złość czy lęk) nadal pomagają rozpoznać zagrożenie i w porę na nie zareagować.
Dlaczego tak trudno powiedzieć „stop”?
Trudności w wyrażaniu złości i stawianiu granic mogą wynikać z wielu różnych przyczyn. Często sięgają one okresu dzieciństwa i reguł ekspresji emocjonalnej, jakie przyswaja dziecko w procesie wychowania. W niektórych rodzinach nie ma przyzwolenia na okazywanie uczuć, zwłaszcza złości. Bardzo trudna dla dziecka jest także sytuacja, w której reakcje opiekunów były nieprzewidywalne, obejmując całe spektrum od akceptacji i wsparcia, poprzez obojętność, aż po zaprzeczanie uczuciom dziecka i karanie go za ich wyrażanie. Dowodów na to, jak silnie oddziałuje na nasze zachowanie socjalizacja emocji, dostarczają badania międzykulturowe. Członkowie ludu Utku zamieszkującego północne krańce Kanady nie pozwalają sobie na przykład na wyrażanie gniewu i w tym duchu wychowują potomstwo (Briggs, 1970). Wpływ społeczeństwa i rodziny na jednostkę jest tak silny, że w ich kulturze ekspresja złości wydaje się niemal wymarła. Dla kontrastu, indiańskie plemię Yanomamo uważa wybuchy agresji i wzniecanie ostrych konfliktów za normę, oczekując od swoich członków zaciekłości (Chagnon, 1968).
Osoby, które odłączają się od swoich przeżyć emocjonalnych i reagują na przekraczanie granic (także tych fizycznych) na przykład dysocjacją, niejednokrotnie mają za sobą doświadczenie przemocy fizycznej i seksualnej w dzieciństwie lub okresie adolescencji. Kiedy ponownie doznają krzywdy, mogą sprawiać wrażenie uległych, podczas gdy bierne zachowanie wynika z doświadczania w umyśle stanów depersonalizacji (poczucie oddzielenia od własnego ciała, stanięcia obok, oglądania sceny z góry jako postronny obserwator) lub derealizacji (wrażenie dziwaczności, nierzeczywistości świata, przekonanie, że to tylko sen). Osoba nie przejawia wściekłości lub lęku, nie walczy i nie ucieka, gdyż nieświadomie sięga po wynikający z poprzednich traum mechanizm obronny, pozwalający dystansować się od przemocy.
Doświadczanie przemocy domowej w dzieciństwie koreluje z jej wystąpieniem w związkach partnerskich budowanych w dorosłości, ale wśród swoich klientek i klientów mam też osoby, które wspominają rodziców jako czułych i uważnych. Utrata zaufania do własnych przeżyć emocjonalnych i odwagi do ich wyrażania to częsty skutek długotrwałego doświadczania przemocy ze strony partnera/partnerki lub innej bliskiej osoby. Zdarza się, że próby stawiania granic wywołują eskalację agresji i lawinę gróźb. To dlatego na przykład uruchomienie procedury „Niebieskie Karty” budzi w osobach doświadczających przemocy domowej dużo lęku przed zemstą. W sytuacji silnego stresu i izolacji od źródeł wsparcia łatwo może pojawić się skojarzenie: „jeśli się sprzeciwiam lub złoszczę, jest tylko gorzej”.
Praca nad ekspresją emocji i granicami
Po odbudowaniu przez osobę doświadczającą przemocy domowej podstawowego poczucia bezpieczeństwa i zawiązania relacji terapeutycznej, możemy zacząć współpracę ukierunkowaną na konkretne cele. Często jednym z nich jest lepsze rozpoznawanie przez klientkę lub klienta swoich granic i ich komunikowanie otoczeniu. W związku z tym kluczowe jest odświeżenie kontaktu z emocjami, lub – w niektórych przypadkach – nawet zawiązanie go od podstaw.
Podstawowym narzędziem będzie tutaj odzwierciedlanie uczuć – wnioskując po treści wypowiedzi i komunikacji niewerbalnej, staram się ubrać w słowa możliwe emocje klientki lub klienta. Ma to dwojakie cele – po pierwsze, umacnia sojusz terapeutyczny, gdyż osoba może poczuć zrozumienie i troskę, po drugie – normalizuje całe spektrum emocji, zwłaszcza gdy terapeuta okrasza odzwierciedlenie uspokajającym „to naturalne, że czasem nadal pani tęskni za dobrymi chwilami”.
Te same działania podejmuję podczas spotkań grup wsparcia – tam funkcję odzwierciedlającą przyjmują także uczestnicy grupy. Co istotne, uważam, że nie chodzi o idealne odgadnięcie uczuć, nawet gdy terapeuta w pierwszej chwili strzeli jak kulą w płot, może to zapoczątkować rozmowę o emocjach. Zwłaszcza w przypadku osób bardziej lękowych warto początkowo odzwierciedlać w formie pytającej: „Czyli była pani wtedy wściekła, dobrze myślę?”.
W przypadku gdy klient lub klientka podzielają nierealistyczne przekonania dotyczące asertywnego stawiania granic, próbuję wejść z nimi w dyskusję. Weryfikacja i podważanie przekonań to technika zaczerpnięta z nurtu poznawczo-behawioralnego, która pomaga osłabić działanie zniekształceń poznawczych i wypracować bardziej elastyczne nastawienie. Pomocna jest także psychoedukacja na temat roli emocji, funkcji nieprzyjemnych uczuć, ich asertywnego wyrażania i stawiania granic. Przydają się w tym celu treningi umiejętności społecznych (prowadzone na przykład w klubach integracji społecznej), natomiast z powodzeniem można też wplatać elementy psychoedukacyjne w przebiegu krótkoterminowej terapii indywidualnej.
Jeśli odkryję, że osoba, z którą pracuję, spodziewa się fatalnych konsekwencji wyrażenia swoich uczuć i postawienia granicy, pracujemy nad osłabieniem skojarzenia „ekspresja złości – kara” lub – posługując się językiem psychodynamicznym – modyfikacją relacji z obiektem. Niezależnie od przyjętej terminologii i nurtu psychoterapii, kluczowe staje się wówczas działanie mocnej i bezpiecznej relacji terapeutycznej. Niektórzy klienci dopiero podczas rozmów z terapeutą mogą po raz pierwszy w pełni doświadczyć wypieranej lub zaprzeczanej latami złości, wyrazić ją i spotkać się z akceptacją. Wielokrotne powtarzanie takich interakcji w toku terapii ostatecznie prowadzi do zmiany – klienci odkrywają, że można rozzłościć się nawet na bliską osobę i nie ponieść z tego powodu dotkliwej kary, tak jak można powiedzieć „stop” i postawić granicę, nie doznając w konsekwencji porzucenia.
__________________________
Anna Naruszewicz – psycholożka w trakcie szkolenia psychoterapeutycznego w Krakowskim Centrum Psychodynamicznym. Pracuje w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie oraz Klubie Integracji Społecznej Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu.
BIBLIOGRAFIA:
- Bandura, A. (2007). Teoria społecznego uczenia się. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
- Brammer, L.M. (1984). Kontakty służące pomaganiu. Procesy i umiejętności. Warszawa: Studium Pomocy Psychologicznej Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.
- Briggs, J.L. (1970). Never in Anger. Cambridge, MA: Harvard University Press.
- Chagnon, N.A. (1968). Yanomamo: The Fierce People. Nowy Jork: Holt, Rinehart & Winston.
- Ekman, P., Sorenson, E.R., Friesen, W.V. (1969). Pan-cultural elements in facial display of emotions. „Science”, nr 164, s. 86-88.
- Król-Fijewska, M. (2013). Stanowczo, łagodnie, bez lęku, czyli 13 wykładów o asertywności, Warszawa: W.A.B.
- LeDoux, J. (2000). Mózg emocjonalny: tajemnicze podstawy życia emocjonalnego. Poznań: Media Rodzina.