"Aż do śmierci" - fragment wywiadu z psycholożką "Niebieskiej Linii", Ewą Foks
Inne
Ewa Foks, psycholog dyżurująca w poradni telefonicznej Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia IPZ: Nasz telefon adresowany jest do wszystkich osób, które są ofiarami przestępstwa. Duża część telefonów dotyczy przemocy w rodzinie, w relacjach, w związkach. Najczęściej dzwonią kobiety, dla których rozmowa telefoniczna jest jedyną, w ich przekonaniu, możliwością porozmawiania o problemie, którego doświadczają. Anonimowość tworzy bezpieczną przestrzeń do opowiedzenia o swojej historii. Niejednokrotnie jest to ten pierwszy ważny krok.
Daria Górka: Kobiety dzwonią w momentach bezpośredniego zagrożenia, kryzysu?
Ewa Foks: Bardzo różnie, często jest tak, że dzwonią po jakimś naprawdę ekstremalnym akcie przemocy, kiedy są w szoku. W sytuacji, w której nie wiedzą, co mogą zrobić, gdzie szukać dla siebie pomocy. Dzwonią też osoby, które nie do końca potrafią nazwać to, czego doświadczają. Czują jednak, że coś jest nie tak w ich związku. Czują, że są nieszczęśliwe, że jest im źle, że coraz gorzej o sobie myślą, że być może nie nadają się do tego, żeby być w bliskiej relacji z drugim człowiekiem. Traktują ten telefon jako telefon zaufania, gdzie chcą znaleźć odpowiedź, jakieś wytłumaczenie, dlaczego tak się dzieje. Natomiast zupełnie nie postrzegają tego jako przemocy, nie nazywają tego tak.
Jak rozumiem, to często faktycznie jest przemoc? Tak, oczywiście. I kobiety reagują na tę informację niedowierzaniem, zdziwieniem, ale jest w tym też jakiś rodzaj ulgi. Jak człowiek to nazwie, zaraz pojawiają się w nim dwa sposoby przeżywania tego. Z jednej strony jest szok, konfrontacja z problemem, uświadomienie sobie, że bliski człowiek, któremu zaufałam, którego pokochałam, od którego oczekiwałam troski, opieki, wsparcia, okazuje się moim największym krzywdzicielem. Trudno jest znieść taki komunikat. Kiedy kobieta uświadomi to sobie, jest to dla niej wstrząs, bo często zdarza się, że przez wiele lat wewnętrznie i psychologicznie pracowała nad tym, żeby wierzyć, że tak nie jest. Tu wchodzą w grę różne mechanizmy obronne, które utrzymywały ją w przekonaniu, że to nie jest przemoc, że to nie jest nic złego, że to jest jakiś chwilowy kryzys w związku. Z jednej strony kobiety czują więc wewnętrzny ból, bo mierzą się i konfrontują z taką informacją, ale z drugiej strony jest to dla nich jakiś rodzaj ulgi. Często słyszę w telefonie: Aha, to jednak przemoc, a pewnie nikt by tego tak nie określił albo: Pewnie jakbym komuś innemu o tym powiedziała, to nikt by mi nie uwierzył, ale skoro pani tak mówi na Niebieskiej Linii, to faktycznie tak jest. To znaczy, że ja nie postradałam zmysłów, nie wydumałam sobie tego.
Bo wewnętrznie te kobiety wiedzą, że doświadczają przemocy, czują, że powinny coś z tym zrobić, ale nie dopuszczają tych informacji do siebie?Tak. My, ludzie, jesteśmy zbudowani i z emocji, i ze sfe¬y poznawczej. Człowiek może w różny sposób sobie tłumaczyć rzeczywistość, w której tkwi. Służy to temu, żeby przetrwać, żeby nie poczuć bólu. Umysł jest bardzo elastyczny i potrafi takie akrobacje wyczyniać, że człowiek jest w stanie wszystko sobie przetłumaczyć. Natomiast na płaszczyźnie emocjonalnej trudniej jest udawać. Z jednej strony sobie tłumaczę, że on jest dobrym człowiekiem, ale z drugiej strony w jego obecności czuję lęk, czuję się zagrożona… Tego nie da się zakłamać.
A te najbardziej dramatyczne telefony, które pani odbierała…Te najbardziej dramatyczne to są takie krzyki rozpaczy. Osoba dzwoni, więc w jakimś sensie jeszcze szuka pomocy, ale mówi, że to jest tak naprawdę jej ostatnia szansa. Tłumaczy, że to jest jej ostatni krok, bo czuje się tak bezradna i bezsilna, że nie tylko myśli o odebraniu sobie życia, ale ma już konkretny plan i wyobrażenie, jak to zrobi. To są bardzo obciążające sytuacje, gdzie w grę wchodzi ludzkie życie i konieczna jest natychmiastowa interwencja.
Jak wygląda rozmowa z taką osobą? Na wstępie nie neguję tego ostatecznego rozwiązania, staram się pokazać, że człowiek jest zawsze wolny w swojej decyzji, nawet najdramatyczniejszej. Nie neguję, ponieważ boję się, że po drugiej stronie będzie opór i chęć ucieczki, a ja zwyczajnie stracę rozmówczynię. Daję raczej do zrozumienia, że szanuję pomysł, natomiast staram się pokazać, że koncepcji na to, co jeszcze można zrobić, jest wiele, że co dwie głowy, to nie jedna, a może nawet warto rozważyć burzę mózgów, bo za chwilę mówię o grupach wsparcia, o większych społecznościach osób dotkniętych problemem przemocy. Pomysłów na rozwiązanie problemu, na uwolnienie się, na zmianę jest sporo i może warto chociaż przekonać się, czy zadziałają... A ostateczne rozwiązanie może jeszcze trochę poczekać.
Czym te kobiety motywują chęć skończenia życia?One są już tak głęboko przeświadczone o swojej marności, o tym, że są beznadziejne, bezwartościowe, że niszczą życie temu drugiemu człowiekowi, że wychodzą z założenia, że skoro on cierpi i one też cierpią, to popełniając samobójstwo, uwolnią od cierpienia i siebie, i tę drugą osobę.
To one niszczą życie tej drugiej osobie?Te kobiety tak myślą. Spotykam się z takimi osobami też w kontakcie bezpośrednim i proszę mi wierzyć, to są piękne, także zewnętrznie, kobiety, bardzo wartościowe, mądre, inteligentne. Gdybym opierała się tylko na tym, co słyszę od nich, na tym, jak mówią o sobie, to ten obraz byłby zupełnie odwrotny. To jest coś niepojętego. One mówią o sobie jak o strasznych potworach. Była pani, która twierdziła, że zniszczyła swojego męża, że jakby miał inną żonę, to byłby lepszym człowiekiem, podczas gdy cała historia tego związku pokazywała, że to on zawsze był na pozycji siły, to on był osobą niebezpieczną, raniącą. Przede mną siedziała zaś filigranowa, drobna, wrażliwa kobieta, artystka, która naprawdę była szczerze i autentycznie przekonana, że to ona zniszczyła swojego partnera. Kiedy pytam takich kobiet: Ale jak? Czym? Czy miała pani taką możliwość, władzę, żeby zniszczyć swojego partnera?, słyszę: No, nie. Dopiero wtedy te kobiety powoli zaczynają uświadamiać sobie, że ich myślenie faktycznie jest nieprawdziwe, irracjonalne. Z drugiej strony trudno się też temu dziwić, bo sprawca przemocy pracuje nad tym sposobem rozumowania wiele lat. To jest niekończące się pranie mózgu.
Czy zdarza się, że pokrzywdzone przemocą kobiety dzwonią w trakcie bardzo niebezpiecznych sytuacji, gdy w tle rozgrywa się dramat?Zdarzają się, co prawda nie tak często, bo kobiety przeważnie dzwonią już po takich drastycznych aktach przemocy, wtedy szukają jakiegoś miejsca, gdzie będą mogły spokojnie porozmawiać. Spokojnie to oczywiście złe słowo, bo po drugiej stronie nie jest spokojnie, są emocje, jest roztrzęsienie, ale przeważnie dzwonią, by dowiedzieć się, co mogą z tym robić, i po prostu by uzyskać wsparcie… Ale faktycznie zdarzają się też rozmowy, w czasie których słychać, że w tle rozgrywa się dramat. Słychać agresora, który wszczyna awanturę, który grozi, słychać płaczące dzieci. W takiej sytuacji nie ma możliwości prowadzenia rozmowy, trzeba ratować życie. Telefonuję wtedy na policję, nawet jeśli osoba dzwoniąca nie chce podać adresu czy nazwiska – na wyświetlaczu mamy jej numer telefonu. Policja ustala miejsce, w którym trwa awantura, wysyłamy tam patrol. W takich sytuacjach interwencja jest natychmiastowa. Co prawda nasz telefon jest telefonem zaufania, rozmówcy są anonimowi, nie pytamy o dane osoby, która dzwoni, rozmowy u nas nie są nagrywane. Natomiast w sytuacji, kiedy jest zagrożenie życia, nie można rozłożyć rąk i stwierdzić, że skoro to telefon anonimowy, to nic nie mogę zrobić. Trzeba działać… to jest nasz obowiązek*.
* Pełną wersję wywiadu znajdą Państwo w książce Aż do śmierci. Autorką książki jest Daria Górka, reporterka TVN24, która przedstawia wnikliwą analizę życia ofiar przemocy domowej. Dziennikarka próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie o to, dlaczego krzywdzone kobiety latami tkwią przy swoich oprawcach. Przygląda się narastającemu cierpieniu i bezradności, które w którymś momencie stają się nie do zniesienia i prowadzą do zbrodni.
Poradnia Telefoniczna "Niebieskiej Linii" działa 7 dni w tygodniu pod numerem 22 668 70 00 w godzinach 12.00-18.00. Dyżury pełnią przeszkoleni specjaliści - psycholodzy i prawnicy. Rocznie konsultanci infolinii udzielają wsparcia i pomocy około 4 tys. dzwoniących osób. Obecnie działalność Poradni Telefonicznej finansowana jest ze środków kampanii "Avon kontra Przemoc".