Jedno krzesło w praktyce

08.02.2023

Historia terapii Marty

W poprzednim artkule opisałem możliwości zastosowania pustego krzesła jako rozszerzenia profesjonalnego warsztatu pracy. Tu chciałbym zaprezentować przykład z własnej praktyki, który pozwala unaocznić potencjał tej metody. To historia procesu terapeutycznego, który zbliża się do finiszu. Zdrowego i owocnego, choć byliśmy na dobrej drodze do zderzenia się ze ścianą starych, sztywnych wzorców.

 

Marta zgłosiła się do terapii z objawami obniżonego nastroju, braku motywacji oraz problemów ze snem i z koncentracją. Po około dwóch miesiącach za sugestią swojej psychoterapeutki zgłosiła się do lekarza psychiatry. Lekarz rozpoznał depresję oraz wprowadził farmakoterapię (SSRI). To spowodowało szybką i wyraźną poprawę nastroju oraz ustąpienie problemów z motywacją. Marta kontynuowała psychoterapię, ale po kolejnych czterech miesiącach doszła do wniosku, że ta formuła już się dla niej wyczerpała. „Moja terapeutka bardzo mi pomogła, dzięki niej trafiłam do psychiatry oraz nauczyłam się być bardziej asertywna i stawiać granice. Ale teraz od kilku miesięcy mam poczucie, że kręcimy się w kółko i że potrzebuję spróbować czegoś nowego”. Dlatego zakończywszy tamten proces, pojawiła się w moim gabinecie.

Bieżące życie Marty

Mimo młodego wieku Marta miała już duże osiągnięcia zawodowe. Pracowała w branży kreatywnej, zajmując się realizacją projektów dla zewnętrznych klientów oraz koordynowaniem pracy zespołu. Pracę znalazła, wysyłając swoje portfolio wraz z CV do wybranej przez siebie firmy, gdzie od razu ją przyjęto, zaś ona – mając wtedy 19 lat – przeniosła się z domu, gdzie mieszkała z rodzicami i młodszym rodzeństwem, wynajmując kawalerkę i usamodzielniając się w ten sposób. Jej zaangażowanie w projekty oraz umiejętność zdystansowania się i „brania na klatę trudnych emocjonalnie klientów” (jej własne określenie) spowodowały, że bardzo szybko zaczęto powierzać jej coraz bardziej złożone projekty. Wywiązywała się z zadań, budując swą markę rzetelnej, poukładanej i wyważonej osoby

Wzorzec trudności w relacjach

Równolegle na polu osobistym zaczęła zauważać pewien wzorzec. Jej relacje trwały po około pół roku, przy czym partnerzy, jakich sobie wybierała, wydawali się według niej niegotowi na budowanie zdrowych, długotrwałych relacji. Jak sama mówi: „bardziej musiałam im matkować, a chciałam być dziewczyną i dostać też trochę uwagi i zainteresowania”. Opisywani przez nią partnerzy zdawali się wykazywać cechy osobowości antyspołecznej – koncentrację na sobie i własnych potrzebach, trudności w realizowaniu długotrwałych zobowiązań, skłonność do manipulacji. Ona wykazywała troskę i zaangażowanie, pomagając im poukładać sobie różne sprawy, po czym z czasem zaczynała czuć się coraz bardziej sfrustrowana brakiem zainteresowania jej sprawami czy potrzebami, i w końcu, z jej inicjatywy i za obopólną zgodą, kończyła relację. Początek objawów depresji wiązał się z bolesną dla niej refleksją, że inwestując swoje zasoby w pracę oraz relacje partnerskie na obu polach, trafia na niestabilne i skupione na sobie osoby, przy czym w pracy umie to sobie poukładać i ma coraz większe sukcesy, natomiast na polu prywatnym ma coraz mniej chęci, by po raz kolejny zbliżać się, troszczyć o kogoś, a potem frustrować, rozstawać się i wracać do punktu wyjścia. Pogłębiony wywiad, połączony z tworzeniem konceptualizacji problemów Marty, ujawnił jej wyraźne trudności w rozpoznawaniu własnych emocji i potrzeb. Nie mając takich emocjonalnych wskazówek, nie umiała zidentyfikować sygnałów sugerujących potrzebę zweryfikowania i ewentualnego skorygowania relacji. Trudność ta w pracy była postrzegana jako umiejętność zdystansowania się i w konsekwencji realizacji bardzo trudnych zadań. Jednocześnie ta sama trudność powodowała, że w związkach łatwo było jej skupiać się na emocjach i potrzebach partnerów przy jednoczesnym niedostrzeganiu, i tym samym niesygnalizowaniu własnych. Nadużywając się przez to na obu polach i jednocześnie nie potrafiąc trafnie odczytywać i sygnalizować własnych potrzeb, doszła w efekcie do momentu, w którym pojawiły się u niej objawy klinicznej depresji

Historia

Marta jest jedną z czwórki rodzeństwa. Ma dwóch starszych (odpowiednio o cztery i dwa lata) braci oraz o osiem lat młodszą siostrę. Oboje jej rodzice, podobnie zresztą jak starsi bracia, są opisywani przez nią jako „dzieci we mgle” – osoby, którym trudno jest podejmować decyzje i realizować zobowiązania. Matka z kolei według słów Marty to niespełniona artystka, która przez większość swego życia prowadziła różnego rodzaju kółka i warsztaty plastyczne dla dzieci, współpracując ze szkołami, przedszkolami i domami kultury. Impulsywna i niestabilna, szybko reagowała intensywnymi emocjami, które równie szybko potrafiły się zmieniać. Według słów Marty „to raczej ja musiałam zajmować się matką niż matka mną”. Ojciec pracował w urzędzie oraz wspierał mieszkającego w pobliżu brata, który chorując na schizofrenię, miał jednocześnie powtarzające się trudności z regularnym braniem leków, przez co funkcjonował bardzo niestabilnie. Zaangażowany w pracę i opiekę nad niestabilnym bratem, ojciec Marty sprawiał wrażenie spiętego i sfrustrowanego, czemu dawał czasem upust, wyżalając się w zalewający i obciążający emocjonalnie sposób. Bracia Marty wydawali się być każdy w swoim świecie. Obaj wykazywali małą skłonność do angażowania się w sprawy rodziny oraz dużą do ironizowania i wyśmiewania oznak wrażliwości czy słabości.

Wzorce z dzieciństwa

Wychowywana w takich warunkach Marta szybko nauczyła się, że jej potrzeby pozostają niezauważane czy wręcz spotykają się z wrogą reakcją – impulsywnością i intensywną ekspresją ze strony matki, potokiem żalu i frustracji ze strony ojca, uszczypliwościami ze strony braci. Próbując przystosować się do tej sytuacji, szybko nauczyła się kilku rzeczy, które można podsumować w postaci zbioru wewnętrznych reguł i przekonań:

  • Moje potrzeby są nieważne, podobnie jak moje uczucia.
  • Pokazanie swoich uczuć i potrzeb spowoduje, że będzie mi gorzej, nie lepiej.
  • Jeśli czegoś chcę, to muszę sama się o to postarać.
  • Sama w sobie nie zasługuję na nic dobrego.
  • Liczę się wtedy, kiedy robię coś dla innych.

To właśnie ten zestaw pozwolił jej osiągnąć sukces w pracy i jednocześnie spalać się w niezdrowych relacjach. Nazywając je językiem terapii schematu, możemy zidentyfikować następujące schematy:

  • Moje potrzeby są nieważne, podobnie jak moje uczucia. – Deprywacja Emocjonalna
  • Pokazanie swoich uczuć i potrzeb spowoduje, że będzie mi gorzej, nie lepiej. – Nieufność/Nadużycie plus Zahamowanie Emocjonalne
  • Jeśli czegoś chcę, to muszę sama się o to postarać. – Deprywacja Emocjonalna
  • Sama w sobie nie zasługuję na nic dobrego. – Niepełnowartościowość/Wstyd
  • Liczę się wtedy, kiedy robię coś dla innych. – Samopoświęcenie To oczywiście pewne uproszczenie, niemniej pokazuje główne wzorce wewnętrznego świata Marty.

Największe wyzwanie w terapii

Mając takie wzorce i historię, Marta nie miała możliwości nauczenia się rozpoznawania swoich potrzeb i emocji. Pomijała więc je tak długo, aż wewnętrzne napięcie i frustracja stawały się nieznośne. Wtedy otwierało się potencjalne okno do „dostrojenia” relacji przez zasygnalizowanie po[1]trzeb i oczekiwań. Niestety, wtedy odzywały się inne wzorce – te mówiące o niezasługiwaniu na nic dobrego oraz konieczności samodzielnego dbania o siebie. Dlatego Marta w którymś momencie po prostu znikała. Ten wzorzec pojawił się na pierwszym planie przy wyprowadzce do nowego miasta. Według tego samego wzorca zakończyła każdą ze swych relacji. I ten sam wzorzec, mimo początkowego zaangażowania, kazał jej zakończyć pierwszą terapię. Nasz team – Marta i ja – również byliśmy na dobrej drodze, żeby to powtórzyć.

Erozja relacji w terapii

Wewnętrzne wzorce Marty sprawiały, że wraz ze wzrostem napięcia i frustracji nasilał się jej automatyczny, nieświadomy odruch odłączania się od emocji. To właśnie największy paradoks jej wzorców – im bardziej potrzebowała bliskości, tym mniej było to po niej widać. Ujawniło się to również w naszej relacji. Mieliśmy świetny początek – Marta miała dużo celnych obserwacji, do których ja dodałem przemawiającą do niej ramę pojęciową. Z czasem jednak nasze spotkania przestały mieć urok nowości, a jednocześnie Marta zregenerowawszy się po epizodzie depresji, wróciła do swe[1]go wcześniejszego rytmu pracy. To nasiliło stres i frustrację chociażby przez samą liczbę i nawarstwienie trudnych tematów. Efektem była powolna erozja naszej relacji. Bardziej przeciążona Marta miała silną skłonność do odłączania się. Zaczynała wtedy opowiadać o różnych sytuacjach z pracy, przytaczając fakty i interpretacje, a jednocześnie nie ujawniając przy tym żadnych śladów emocji. To z kolei powodowało trudność w zaangażowaniu się po mojej stronie. Gubiłem się w dygresjach i mnogości wątków, mając jednocześnie poczucie, że ciągłe kierowanie rozmową na zasadzie „Marta, wróćmy do meritum” jest po prostu nieefektywne. Uznałem wtedy, że może to taki czas, że Marta potrzebuje mi poopowiadać o wydarzeniach, „odgadując się” z nich. Tym samym nie dostrzegając tego, sam wpadłem w schematowi klincz, reagując na Odłączonego Obrońcę Marty własnym znudzeniem i odłączeniem. Byliśmy na dobrej drodze do tego, bym stał się kolejną osobą fundującą Marcie poczucie, że kręci się w kółko i tym samym sankcjonującym jej schemat deprywacji emocjonalnej (moje potrzeby są nieważne) oraz niepełnowartościowości (może ze mną się po prostu nie da, skoro nawet mój terapeuta się nudzi).

Kryzys niesie w sobie szansę na rozwój

W którymś momencie przyłapawszy się podczas sesji z Martą na rozmyślaniu o czymś zupełnie niezwiązanym z naszym spotkaniem, zakomunikowałem to na głos. Przyznałem się do tego i jednocześnie powiedziałem, że jest mi strasznie trudno skoncentrować się na tym, co mówi Marta. Ona z kolei otwarcie powiedziała, że widzi mój brak zaangażowania i sama czuje coraz większe zniechęcenie. I to był wyłom w dotychczasowych wzorcach – zamiast je powielać poza świadomością, byliśmy w stanie oboje złapać je w locie i nazwać. Szybko przyszła też oczywista konkluzja: „Marta, my tu gadamy o różnych dorosłych sprawach, a zupełnie zniknęła nam z oczu ta mała dziewczynka, którą nosisz w swoim wnętrzu. Czy jest tu teraz z nami?”.

Jedno krzesło, ogrom możliwości

Pytanie o Małą Martę było przełomem dla nas obojga. Marta przyznała, że nie ma jej w gabinecie. Odpowiedziałem na to, że chciałbym zaprosić ją do środka i przestać gadać tak, jakby jej nie było. Żeby obniżyć napięcie i pomóc Marcie oswoić się z tą sytuacją podszedłem do drzwi gabinetu, otworzyłem je i spojrzawszy do poczekalni powiedziałem do Marty „jest tam!”. Wziąłem jedno z krzeseł stojących pod ścianami i postawiłem je tuż obok fotela Marty. Zapytałem ją następnie, czy możemy zaprosić tę dziewczynkę z poczekalni do środka, wskazując na krzesło. Marta zgodziła się, a ja udałem, że proszę siedzące w poczekalni dziecko o przyjście do nas i zapraszam na krzesło obok Marty. Ta, głęboko poruszona, powiedziała, że wreszcie czuje jej obecność. Tym samym zyskaliśmy przestrzeń do zmiany starych wzorców. Przez wiele kolejnych spotkań towarzyszyło nam dodatkowe krzesło, postawione tuż obok fotela Marty. Najpierw o Małej mówiliśmy w trzeciej osobie, potem zaczęliśmy zwracać się bezpośrednio do niej. A później krzesło przestało być potrzebne – Mała Marta siedziała na kolanach tej dorosłej, w fotelu naprzeciwko. Zachodzący przez ten czas w Marcie proces pozwolił jej najpierw zacząć świadomie obserwować wrażliwą część siebie. Zaczęła dzięki temu lepiej rozpoznawać i, początkowo z moją pomocą, potem samodzielnie, nazywać własne uczucia i związane z nimi potrzeby. Momenty odłączenia przestały się pojawiać, zaś Marta zaczęła wynosić te nowe umiejętności na zewnątrz gabinetu, dostrajając relacje bądź też rezygnując z tych mało rokujących – teraz już świadomie, z troski o swe wrażliwe wnętrze. Co zadziałało? Tu zatrzymam się i zaproszę Czytelników i Czytelniczki do własnej refleksji.

-----

Przemysław Mućko – psycholog, pracuje w Centrum Terapii Schematu InTeGral, prowadzi bloga psychoedukacyjnego pn. Psychowiedza, Warszawa

Inne z kategorii

Problemy etyczne terapii par z doświadczeniem przemocy Pomiędzy teorią a praktyką, cz. 2

Problemy etyczne terapii par z doświadczeniem przemocy Pomiędzy teorią a praktyką, cz. 2

29.01.2024

Sebastian Pluta Kontynuując rozważania etyczne względem pracy z parą z doświadczeniem...

czytaj dalej
Pomagam ludziom w zmianie

Pomagam ludziom w zmianie

20.09.2023

Rozmowa z Jerzym Mellibrudą - psychologiem, psychoterapeutą, superwizorem, dyrektorem Instytutu Psychologii...

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.