W krzywym zwierciadle, czyli ukryta obsesyjna miłość

19.08.2022

Różne czynniki i mechanizmy sprawiają, że osoby krzywdzone potrafią długo pozostawać w destrukcyjnym związku. Jednym z takich powodów jest syndrom obsesyjnej miłości, który bywa też nazywany uzależnieniem od uczucia czy „kochaniem za bardzo”, opisany w latach 80. XX wieku przez terapeutkę Robin Norwood, zajmującą się między innymi współuzależnieniem.

Obraz siebie u osoby doświadczającej przemocy jest zafałszowany. Spostrzega ona siebie w zmienionej postaci. Zjawisko „prania mózgu”, dokonywane przez sprawcę, dominujące poczucie winy i wyuczona bezradność sprawiają, że zaczyna ona wierzyć, iż jest zupełnie inną osobą; taką, jaką „stworzył” sprawca. Czasami w trakcie terapii udaje się osobie po doświadczeniu przemocy dotrzeć do swojego prawdziwego ja, zrozumieć motywy bycia z osobą stosującą przemoc, co daje szansę na wyzwolenie. Różne czynniki i mechanizmy sprawiają, że ofiara potrafi długo pozostawać w destrukcyjnym związku. Jednym z takich powodów jest syndrom obsesyjnej miłości (SOM), który bywa też nazywany uzależnieniem od uczucia czy „kochaniem za bardzo”. Współuzależnienie, rozumiane jako przystosowanie się do destrukcyjnej sytuacji, powstające w powiązaniu z SOM jest trudne do przezwyciężenia i sprzyja akceptacji przemocy.

Syndrom obsesyjnej miłości (SOM)
Syndrom obsesyjnej miłości opisała w latach 80. XX wieku Robin Norwood, terapeutka, zajmująca się między innymi współuzależnieniem. Przedstawiła obsesyjne, destrukcyjne zachowania w związkach swoich pacjentek, które uniemożliwiały im normalne funkcjonowanie. W toku dalszych badań i analiz syndrom obsesyjnej miłości (SOM) został uznany za rodzaj uzależnienia i odróżniony od współuzależnienia.

Obsesyjnej miłości towarzyszy całkowite zaabsorbowanie rzeczywistym lub wymarzonym obiektem uczuć, niezaspokojona tęsknota za nim i potwierdzeniami miłości z jego strony. Występuje ogromna namiętność, idealizacja osoby, fantazje o wybawcy, oderwanie od rzeczywistości. Niedostępność fizyczna lub emocjonalna obiektu uczuć, wzmaga zaangażowanie w relację; mogą się także pojawić i powtarzać zachowania autodestrukcyjne. W przypadku obsesyjnej miłości występuje także nasilone, nałogowe zabieganie o intensywność emocjonalną relacji oraz o trwanie związku z drugą osobą za wszelką cenę, mimo rosnących kosztów tej relacji. Osoby uzależnione od miłości nie dbają o swoje potrzeby i często dokonują wyborów, które im szkodzą. Lęk przed odrzuceniem sprawia, że są gotowe zrobić i zgodzić się na wszystko, byle zatrzymać partnera przy sobie. Kurczowe trzymanie się partnera i ponoszone z tego powodu szkody przywodzą na myśl uzależnienie od alkoholu, narkotyków czy hazardu, gdy osoba nie potrafi zaprzestać zachowań, które ewidentnie jej szkodzą.

Nawet gdy partner jest krytyczny, raniący, stosuje przemoc czy po prostu – nie jest zainteresowany, obsesyjnie zakochana osoba, która na początku doświadczyła dużo silnych, intensywnych uczuć i postrzegała obiekt zakochania jako rozwiązanie wszystkich problemów i sens życia, mimo wszystko nie chce go utracić. Warto dodać, że te intensywne emocje związane z obiektem uczuć są zazwyczaj wytworem fantazji, wynikających z niezaspokojonych potrzeb. Obsesyjnie zakochana osoba dostrzega szansę cudownego związku, choć w rzeczywistości nie ma realnych podstaw do takich oczekiwań.

Jak powstaje syndrom obsesyjnej miłości (SOM)?
Skłonność do uzależnienia od uczucia jest powiązana w pewnym stopniu z wzorcami rodzinnymi. Jeśli nie było w rodzinie zdrowych związków i relacji, wówczas jest większe ryzyko pojawienia się syndromu obsesyjnej miłości. Głód uczucia niezaznanego w dzieciństwie, matka uzależniona od ojca lub jego brak, to powtarzające się elementy w historiach kobiet uzależnionych od miłości. Obawa przed porzuceniem, zakorzeniona jeszcze w dzieciństwie umacnia taką tendencję. Paradoksalnie uzależnieni od miłości brną w uczucie nie – pomimo kosztów, ale właśnie dlatego, że je ponoszą, tak jak działo się to w ich dzieciństwie.

Uzależnienie od miłości występuje u osób nieporadnych, niewierzących we własne możliwości, pesymistycznie nastawionych do życia. Odczuwana przez nich pustka i brak ukierunkowania w życiu pozornie znikają, gdy pojawia się obsesyjne uczucie. Samo trwanie w związku staje się ważniejsze niż jego faktyczna jakość, dlatego trudno podjąć decyzję o rozstaniu mimo doznawanych krzywd, upokorzeń i zaniedbywania. Czują bezsilność wobec swoich uczuć, myśli i zachowań. Niektórzy kochają bez wzajemności osoby niedostępne, inne - uzależniają się od krótkich romansów. Zdarza się, że osoba z SOM pozostaje w związku, gdzie stosowana jest przemoc.

Zrozumieć związek z osobą stosującą przemoc
Czasem łatwiej wbrew pozorom jest zrozumieć związek z osobą uzależnioną od alkoholu, która stosuje przemoc, niż z osobą stosującą przemoc, sporadycznie używającą środków psychoaktywnych. Współuzależniona żona alkoholika wierzy, że wszystko się zmieni, gdy „on przestanie pić”, że terapia pomoże i znowu wszystko wróci „do normy”. Gdy sprawca przemocy nie nadużywa substancji psychoaktywnych, związek destrukcyjnie spajają czasem inne elementy, jak właśnie SOM. Dodatkowo nieuzależniony sprawca przemocy jest często w stanie w jeszcze większym stopniu manipulować swoją ofiarą i dokonywać skuteczniejszego „prania mózgu” niż partner uzależniony.

W zrozumieniu relacji ze sprawcą przemocy istotne wydają się dwa elementy SOM: lęk przed odrzuceniem i poszukiwanie intensywnych uczuć. W rozmowach z niektórymi osobami doświadczającymi przemocy, dotkniętymi SOM, wydaje się, że poszukują one intensywnych uczuć nie tylko pozytywnych, ale i negatywnych. Słuchając szczegółów wymiany zdań ofiary ze sprawcą czasami mamy wrażenie, że ofiara świadomie np. porusza drażliwy temat, np. pieniędzy, by sprowokować sprawcę. Jest to przerażająca refleksja kojarząca się z wypowiedziami sprawców przemocy: „Sama chciała”. Jednak, gdy przyjrzymy się dokładnie sytuacji, osoba doświadczająca przemocy nie tyle poszukuje negatywnych doznań, co czując narastające napięcie ze strony sprawcy i nieuchronność przemocy, chce go faktycznie niejako sprowokować i „mieć to za sobą”.

Najsilniej ofiarę z SOM trzymają przy sprawcy fazy miodowego miesiąca w cyklu przemocy, gdy doznają tak intensywnych uczuć i namiętności, o których cały czas marzą. Choć w każdym związku z osobą stosującą przemoc, także nie opartym na SOM, fazy te utrudniają zerwanie relacji, to przy SOM jest to jeszcze trudniejsze ze względu na łatwość tworzenia fikcji i fantazji w oderwaniu od rzeczywistości. Poza tym osoby dotknięte uzależnieniem od miłości, tak naprawdę nie poszukują zdrowego związku, lecz – opartego na bardzo intensywnych doznaniach. Zdarza się, że gdy np. partner przestanie pić i stosować przemoc – druga osoba paradoksalnie – odchodzi. Taka sytuacja może oczywiście wynikać z innych przyczyn, np. trudność z zaufaniem, ale bywa, że jest powiązana z SOM.

Z gabinetu terapeuty
Julia, 24 lata pojawiła się w gabinecie psychoterapeuty ze względu na swoje niekontrolowane ataki złości i problemy z chłopakiem. Była bardzo atrakcyjną kobietą, sprawiała wrażenie inteligentnej, stanowczej, a jednocześnie wrażliwej osoby. Była na ostatnim roku studiów, podobnie jak jej chłopak i pracowała dorywczo. Dość szybko w jej opowieści padło zdanie: Jestem dobrą aktorką. Zastanawiające było to, co w takim razie ukrywa? Przede mną, a może przed samą sobą?

Pranie mózgu
Adam, mój chłopak, mówi, że jestem okropna. Bardzo łatwo się denerwuję i wpadam w szał. Ostatnio w trakcie kłótni uderzyłam ręką w szybę i potłukłam ją – mówi pokazując zabandażowaną dłoń. Niedawno tak się pokłóciliśmy, że rzuciłam się na niego z pazurami i podrapałam go. Czasem coś takiego ze mną się dzieje, że nie mogę się opanować. Potem bardzo tego żałuję.

Na trzecim spotkaniu okazało się, że to, o czym opowiada Julia, to jakby odbicie w niej obrazu sprawcy przemocy. Choć rzeczywiście to ona tak się zachowywała, w kontekście zachowań Adama jej działania – wyglądały zupełnie inaczej.

Wyuczona bezradność
Starałam się zmienić – mówi Julia, nie wszczynać kłótni, nie być taka agresywna, ale niestety to nic nie daje. Rozmawiałam o tym z mamą, przyjaciółką, ale i tym razem nie znalazłam rozwiązania, nic nie pomaga. Adam grozi, że mnie zostawi, jeśli nadal będę się tak zachowywać. Bardzo go kocham, nigdy nikogo tak nie kochałam, nie byłam tak blisko. Nie mogę do tego dopuścić, by ode mnie odszedł. Przyszłam tu w tajemnicy, bo Adam by powiedział, że ma rację - związał się z wariatką.

Poczucie winy
Nie wiem czemu tak psuję nasz związek, przecież strasznie mi na nim zależy. Adam mówi, że wszystko, czego się dotknę, niszczę. Nie chcę zepsuć naszej relacji, ale nie umiem się opanować: wszczynam kłótnie z byle powodu, jestem strasznie zazdrosna, w złości już nieraz się poszarpaliśmy.

Prawda
Poszarpaliśmy się – to znaczy co właściwie się stało? – zapytałam. Wtedy usłyszałam historię Julii od początku ze szczegółami.

Jestem bardzo związana z mamą, ojciec bił mamę i kilka lat po moim urodzeniu rozstali się. Mój pierwszy chłopak to było dwa lata koszmaru: odizolował mnie od wszystkich znajomych, krytykował, często podnosił na mnie rękę. Kiedy się uwolniłam, powiedziałam sobie, że więcej na to nie pozwolę. Czułam, że zrobiłam się bardzo pewna siebie, było we mnie dużo agresji. Nawiązywałam ciągle nowe znajomości, ale tylko przelotne: wie pani – seks i następnego dnia „do widzenia”. Czułam straszną pustkę, ale obiecałam sobie, że już nie dam się skrzywdzić. Wtedy poznałam Adama: przystojny, bogaty. Czułam się jak księżniczka, gdy przyjeżdżał po mnie drogim samochodem, kupował prezenty i robił niespodzianki. To było jak grom z jasnego nieba. Nigdy nie byłam tak zakochana, nie czułam takiej namiętności. Rozmawialiśmy o wszystkim, nigdy tak się z nikim nie czułam. Zamieszkaliśmy razem. Chyba po miesiącu pierwszy raz wpadłam w szał. Darłam się na całe mieszkanie, a on dał mi w twarz, żeby mnie uciszyć. Co się stało, że tak krzyczałaś? – zapytałam. Zaczął czepiać się o wszystko, że jedzenie nie takie, nie posprzątane, a ja chodzę ubrana jak k… A ja lubię się prowokacyjnie ubierać. Zamilkła.

Gdy nadal na niego krzyczałam, on złapał mnie za włosy i ciągnął po podłodze. To było straszne. Potem mnie przepraszał, straszne poczucie winy, rozmawialiśmy o tym, tłumaczył mi, że to przez moje ubranie, że jest zazdrosny i wszystko go denerwuje. Zaczęłam trochę skromniej się ubierać, ale on ciągle był o coś na mnie zły. Wczoraj powiedział, że ciągle siedzę w telefonie i szarpnął mnie tak, że spadłam na ziemię. Ja nie wytrzymuję w takich kłótniach i też mu oddaję. Raz tak go kopnęłam, że potem pokazywał mi siniaka. Co ze mną jest nie tak?

Terapia
Wiele zachowań Julii wskazywało na syndrom uzależnienia od miłości, który nie pozwalał jej odejść od sprawcy. Adam rzeczywiście stosował techniki charakterystyczne dla „prania mózgu”, powtarzając, że jej studia nic nie są warte, że oprócz niego nie ma nikogo, komu by na niej zależało, że sama bez niego nie da sobie rady; obrażał ją i poniżał. Dziesiątki razy w ciągu półtora roku znajomości zrywał z nią lub groził zerwaniem, a ona nie była w stanie odsunąć się od niego: bombardowała go telefonami, SMS-ami, wymyślała, co zrobić, żeby był zadowolony. Adam łaskawie pozwalał jej wrócić i spirala przemocy zaczynała się nakręcać od nowa, w stałym cyklu. Charakterystyczne dla SOM u Julii było to, że w nielicznych momentach, gdy mogło się wydawać, że sytuacja zmienia się na lepsze – Julia odrobinę wycofywała się emocjonalnie. Gdy po jednej z poważnych rozmów Adam obiecał, że pójdzie na terapię, bo mu na niej zależy i chce z nią założyć rodzinę, na spotkaniu mówiła o swojej dziwnej obojętności wobec niego, której nie rozumiała. Jednak, gdy Adam nie skorzystał z leczenia i powróciły dawne problemy, pojawiła się znów zakochana, z błyszczącymi oczami, wierząca, że wszystko jakoś się ułoży.

Dopiero po roku terapii rozstała się z Adamem. Tak sama mówi o tym, co jej w tym pomogło: Trudno mi było zrozumieć, że kocham nie Adama, tylko uczucie do niego. Chyba jeszcze trudniej, że okłamywał mnie, że nie jestem nic warta tak przekonująco, że sama w to uwierzyłam. Chyba łatwiej było wierzyć, że zasługuję na takie traktowanie i bicie niż to, że dałam się zmanipulować i wykorzystać. Znowu czuję się głupia i naiwna. Usprawiedliwiam trochę siebie, powtarzając, że patrzenie jak ojciec bije matkę coś poprzestawiało w mojej głowie: uważałam, że tak ma być. To, że kurczowo trzymałam się Adama i reagowałam paniką, gdy chciał mnie zostawić, może rzeczywiście ma jakiś związek z ojcem, który nas porzucił. Na razie nie szukam nikogo, muszę sama zajrzeć w tę pustkę, którą noszę w sobie, by nie wypełniać jej nowym związkiem.

Zakończenie
Niestety, nie wszystkie historie przemocowych relacji osób z SOM kończą się tak, że osoba krzywdzona sięga po pomoc i w rezultacie może zaznać poczucia bezpieczeństwa. Syndrom obsesyjnej miłości faktycznie jest kierowany mechanizmami uzależnienia. Ofiara zaraz po rozstaniu zaczyna myśleć o sprawcy, o intensywnych przeżyciach, jakich doświadczała w tej relacji i nawet zdarza się, że zaczyna wierzyć w to, że jak przy uzależnieniu od alkoholu – jeden kieliszek nie zaszkodzi. Pisze SMS-a do sprawcy i sytuacja zaczyna się powtarzać od początku. Dlatego w sytuacji, kiedy osoby z SOM doświadczyły przemocy, bardzo wskazana jest nie tylko terapia, ale i uczestniczenie w grupach wsparcia dla osób z podobnym problemem. Czasem jest to skuteczna metoda, by ofiara nie wróciła do sprawcy przemocy lub nie znalazła kolejnego partnera, który także będzie ją krzywdził.

________

Agata Sierota – psycholożka kliniczna i społeczna, Lublin.

Inne z kategorii

Jedno krzesło – ogrom możliwości

Jedno krzesło – ogrom możliwości

19.01.2023

czytaj dalej
Coś więcej niż rozmowa

Coś więcej niż rozmowa

05.01.2023

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.