Wysoka cena za godne życie. Opis przypadku i procesu pomagania osobie doznającej przemocy w rodzinie.

20.07.2022

Proces wychodzenia z przemocowego związku wymaga ogromu pracy, determinacji, nieustannego poszukiwania w sobie siły i pomocy z zewnątrz. Zawalczenie o siebie, o swój dobrostan, spokój i godne życie nierzadko jest wysoką ceną, ale warto ją zapłacić.

Pani Ada zgłosiła się po pomoc do Stowarzyszenia Integracji Społecznej, Klubu Abstynenta w Gdańsku, gdzie funkcjonuje grupa STOP PRZEMOCY dla osób doznających przemocy w rodzinie. Pani Ada została skierowana przez osobę prowadzącą wspólnotę Sychar na grupę dla osób doznających przemocy w rodzinie. Wspólnota Sychar działa przy kościele i jej celem jest ratowanie małżeństw w kryzysie.

Sytuacja rodzinna i zawodowa
Pani Ada jest mężatką, ma dwoje dzieci, córka 6,5 roku, syn 5 lat. Przez pierwsze 4 lata po ślubie mieszkali z mężem u teściów, gdy zaszła drugi raz w ciążę, kupili mieszkanie, w którym obecnie mieszkają. Pani Ada ma wyższe wykształcenie, pracuje zawodowo, lubi swoją pracę, ma tam dobre, wspierające relacje. Gdy zgłosiła się na grupę, była pod opieką psychiatry z powodu depresji. Mówiła, że zajmowanie się dziećmi wymaga od niej ogromnego wysiłku i mobilizacji. I to właśnie trudności w opiece nad dziećmi i kontaktowaniu się z nimi były czynnikiem motywującym pacjentkę do sięgnięcia po pomoc. Z jej perspektywy problemy w małżeństwie wynikają z jej słabości i braku umiejętności bycia żoną i matką. Natomiast z perspektywy terapeuty powodem cierpienia i utraty zdrowia pacjentki oraz utraty zasobów zaradczych jest wieloletnie doznawanie przemocy ze strony męża.

Historia przemocy
Gdy pacjentka zgłosiła się do Ośrodka, jej małżeństwo trwało 11 lat. Już w czasie podróży poślubnej mąż krytykował panią Adę w raniący sposób. Gdy płakała, mówił, że jest nienormalna, bo tylko nienormalni ludzie płaczą. Po ślubie zamieszkali u teściów. Mąż pracował na etacie, a poza tym przyjął dodatkową pracę, którą wykonywał w domu. Panią Adę traktował tak, jakby jej nie było. Gdy prosiła, aby z nią porozmawiał, mówił, że przecież musi zarobić na życie, złościł się, twierdził, że żona tylko zrzędzi, zamiast go wspierać.

Dobra żona powinna się cieszyć, że mąż zarabia pieniądze i być mu wdzięczna. U teściów mieszkali 4 lata. Mąż w tym czasie kilkukrotnie uderzył panią Adę w twarz. To było dla niej ogromnie upokarzające, pomyślała, że jest „naznaczona”, ta najgorsza, bez szacunku, bez godności. Nikomu o tym nie mówiła, powstrzymywał ją wstyd. Pragnęła o tym zapomnieć, myślała, że jeśli nikomu o tym nie powie, to tak, jakby się to nie zdarzyło. Często płakała, zamykając się w łazience i puszczając wodę, żeby mąż nie słyszał, bo uważał płacz za przejaw choroby psychicznej.

Pierwsza ciąża zakończyła się dla pani Ady poronieniem w 7 tygodniu. Po pół roku od poronienia zaszła ponownie w ciążę. Dostała zwolnienie lekarskie, mąż był z tego niezadowolony: „po co ci zwolnienie, przecież jesteś zdrowa”. Kupili mieszkanie, które pani Ada sama urządzała. Mąż cały dzień pracował, nie miała z nim kontaktu, izolował się, natomiast wszystko, co zrobiła w nowym mieszkaniu krytykował. Na porządku dziennym były awantury, że nie przyszyła mu guzika, nie posprzątała, nie zrobiła kolacji na czas. Ugotowała za mało ziemniaków, a on był głodny. Zamykał się w sobie, był urażony, milczał. Pani Ada czuła się winna. Mąż obwiniał ją o całe zło w rodzinie, sam nigdy nie czuł się odpowiedzialny – „bo gdybyś ty….”. Mówił, że ożenił się z nią tylko dlatego, że chodzili ze sobą 3 lata i czuł się zobowiązany. Liczył na to, że ona „da się ułożyć, że on ją ułoży”. Wymagał, żeby była posłuszna. Żądał, aby drobne czynności wykonywała dokładnie według jego instrukcji, w podyktowany przez niego sposób. Pani Ada bardzo starała się zapamiętać, jaki jest ten właściwy sposób, mąż jednak nigdy nie był zadowolony. Po urodzeniu dziecka, sama zajmowała się niemowlęciem, mąż cały dzień pracował. Pani Ada czuła się opuszczona, była przemęczona, mogła liczyć wyłącznie na siebie. Gdy czegoś nie zrobiła na czas, była atakowana, wyzywana, „jesteś dupowata, spójrz w lustro, zobacz jak stoisz, jak wyglądasz, jak mówisz, jesteś głupia, durna, niezdolna, brzydka, bezwartościowa. Masz głupi łeb, który trzeba trzasnąć”. Mąż, gdy pani Ada protestowała, oskarżał ją i przekonywał, że to ona prowokuje do takich zachowań, to całkowicie jej wina i powinien się z nią rozwieść. Pacjentka prosiła męża, żeby podjęli terapię, on jednak się na to nie zgodził. Mąż zarzuca pani Adzie, że jest złą gospodynią, trwoni zarobione przez niego pieniądze, ma dziwne zachcianki, np. psychoterapię. Nigdy też nie zatroszczył się o żonę. Gdy miała guz piersi, lekarz pytał, czy mąż ją odbierze po zabiegu, musiała jednak wracać sama, mąż nie miał czasu. Mąż wymusza współżycie, żąda, aby żona podawała mu dni niepłodne. Wymusza praktyki, które są przez nią nie do zaakceptowania. Grozi, że jeśli będzie mu odmawiała seksu, on wystąpi o unieważnienie małżeństwa. Słyszała też,że jest„niezdolna do normalnego życia, że powinna iść do seksuologa, bo ma braki w tej sferze. Jest niedorozwinięta seksualnie, oziębła”.

Pani Ada czuje się na każdym kroku kontrolowana przez męża. Żąda od niej, aby mówiła mu, co czyta, z kim i o czym rozmawia, z kim, gdzie i po co się spotyka, sprawdza co robi na komputerze, jeśli uważa, że za długo korzysta z komputera, zabiera jej go. Ponadto mąż często krzyczy na dzieci, szturcha je, popycha. Ściągnął córkę z fotela, za nogę, na podłogę. Córka była przerażona. Syna faworyzuje, choć też wymusza, stojąc nad nim, aby natychmiast zrobił to, co mu każe, w podany przez siebie sposób. W czasie posiłków, dzieciom nie wolno niczego zostawić na talerzu, mogą odejść od stołu, gdy wszystko zjedzą. Gdy pani Ada protestuje, mąż mówi, że to jej wina, bo źle wychowuje dzieci. Gdy ma jakiś konflikt z dziećmi, nagrywa sytuację na komórkę, by udowodnić, jaką jest złą matką. Innym razem mówi, że dzieci byłyby grzeczniejsze, gdyby je biła. Robi awantury za to, że coś jest nieposprzątane, wyrzucił do śmieci kredki i rysunki córki, bo leżały na stole, a do niego właśnie przyszedł klient. Pacjentka przeżywa bardzo dużo lęku. Strach towarzyszy jej od początku małżeństwa. Boi się wyzwisk, krytyki, oskarżeń, gróźb, obwiniania. Ma koszmary, budzi się z krzykiem, wtedy mąż twierdzi, że to dowód na to, że jest chora psychicznie.

Diagnoza
Rozmowy diagnostyczne z pacjentką, w których prześledziłam historię związku pani Ady z mężem, moje obserwacje i wiedza na temat zjawiska przemocy w rodzinie oraz wieloletnie doświadczenie w diagnozowaniu przemocy pozwalają mi stwierdzić, że pani Ada doświadczała wieloletniego znęcania się ze strony męża. Relacja z mężem od początku małżeństwa spełnia kryteria przemocy domowej. Podstawowe kryterium, stanowiące o istnieniu przemocy w związku, to dysproporcja sił, wyraźnie widoczna od początku małżeństwa pani Ady. Przewaga sił po stronie męża ma miejsce z chwilą wprowadzenia się zaraz po ślubie do domu rodzinnego męża, gdzie ma on wsparcie w matce i rodzeństwie, w przeciwieństwie do mojej klientki, która boleśnie odczuwa brak oparcia w mężu, jego krytykę i lekceważenie jej potrzeb, np. potrzeby intymności.

Okresy ciąż, połogu, doznawanie wielu upokorzeń, poniżające zachowania męża powodowały utratę sił obronnych i zasobów pani Ady. Wymuszanie posłuszeństwa, ciągła raniąca krytyka, insynuowanie choroby psychicznej, drobiazgowa kontrola powodowały bezradność, świadomość nieskuteczności oporu i stanowiły zagrożenie dla zdrowia pani Ady – skutkowały depresją. Zachowania męża są dla pani Ady krzywdzące, niosą cierpienie, pozbawiają prawa do godności, wolności przekonań i kontaktów, wsparcia i troski. Zagrażają zdrowiu i bezpieczeństwu. Mają na celu pozbawienie jej poczucia własnej wartości i umożliwienie mężowi sprawowania władzy i kontroli.

Szukanie pomocy
Pierwszym krokiem w poszukiwaniu pomocy była wizyta u psychiatry. Zdiagnozowała ona depresję, przepisała odpowiednie leki. Rozmowa z psychiatrą była wspierająca dla mojej klientki. Pani doktor wypytała pacjentkę o jej sytuację rodzinną, a pani Ada po raz pierwszy ujawniła cierpienie, jakie sprawiają jej zachowania męża. Psychiatra nazwała zachowania męża przemocą w rodzinie i motywowała pacjentkę, aby poszukała profesjonalnej pomocy, podając kilka miejsc, gdzie można taką pomoc uzyskać. Pani Ada bała się skorzystać z poleconych miejsc, znalazła jednak wspólnotę SYCHAR, działającą przy kościele, której celem jest ratowanie małżeństw w kryzysie. Prowadząca wspólnotę ma wiedzę na temat przemocy w rodzinie i kieruje osoby jej doznające do miejsc, gdzie otrzymają pomoc w zatrzymywaniu przemocy i podjęciu działań obronnych.

Przebieg terapii
Pani Ada trafiła do Klubu Abstynenta, gdzie dwie terapeutki, certyfikowane specjalistki terapii uzależnień i przeciwdziałania przemocy w rodzinie prowadzą terapię grupową i indywidualną dla osób doświadczających przemocy w bliskich związkach. Program jest finansowany przez Gminę Miasta Gdańsk. Przedmiotem terapii jest: dostarczenie wiedzy nt. zjawiska przemocy i systemu jej przeciwdziałania, pomoc w powstrzymaniu przemocy, podjęcie współpracy z instytucjami powołanymi do prowadzenia procedury „Niebieskie Karty”, rozpoznanie szkód, jakimi skutkuje długoletnie doznawanie przemocy w związku, wyjście z syndromu wyuczonej bezradności i wzięcie odpowiedzialności za bezpieczeństwo własne i dzieci, nabycie wiedzy i umiejętności życiowych oraz wychowawczych, gwarantujących niwelowanie szkód umożliwienie prawidłowego rozwoju dzieciom (1). Pani Ada uczestniczyła w zajęciach systematycznie, mimo dużej dezaprobaty męża i jego różnych działań, które miały jej to utrudnić. Gdy trafiła na grupę, była wyczerpana, bezradna, a jednocześnie mocno zdeterminowana, by zmienić sytuację w rodzinie: „jeśli czegoś nie zrobię, to zwariuję albo umrę, mam dzieci i to ostatni moment, aby coś zrobić”. Pani Ada brała leki antydepresyjne. Miała masywne poczucie winy. Czuła się odpowiedzialna (wyłącznie ona) za swoje małżeństwo. Miała bardzo niskie poczucie własnej wartości i wątpliwości co do swojego zdrowia psychicznego. Utraciła zaufanie do własnego sposobu oceny sytuacji, co zwiększało władzę i siłę męża. Ciągle wierzyła, że jeśli się postara, mąż zrozumie co dzieje się w ich rodzinie i się zmieni. W miarę zaawansowania i poznawania tematów pracy w grupie pani Ada zdobywała pewność, że jej relacja z mężem, to relacja osoby doświadczającej przemocy ze sprawcą przemocy. Proces ten wielokrotnie zatrzymywał się, np. gdy uczestniczyli w rekolekcjach, na których mąż „stał się aniołem”. Pani Ada z entuzjazmem przekonywała uczestników grupy, że „on zrozumiał, że mnie krzywdzi, obiecał, że to się nie powtórzy”, a na następnych zajęciach, płacząc, przytaczała niektóre z jego raniących zachowań. Wtedy to ostatecznie przekonała się, że mąż jest bezwzględny, a władza i kontrola jest dla niego celem nadrzędnym. Uświadomiła sobie, że straciła godność, sprawczość oraz to, w jak ogromnym upokorzeniu żyje, jak bardzo jest zależna i podporządkowana mężowi.

Trudna walka o godność i dobre życie
Pani Ada dokładnie zapisywała w „Dzienniczku przemocy” zachowania męża, wyzwiska, upokarzania, groźby, ośmieszanie, obwinianie, popychanie, krzyki. Mąż próbował uniemożliwić jej wychodzenie na zajęcia. Twierdził, że grupa ma na nią zły wpływ, udział w zajęciach pogłębia jej chorobę psychiczną. Pani Ada dzięki spotkaniom we wspólnocie Sychar i uczestniczeniu w zajęciach grupowych przestała bezkrytycznie słuchać męża. Gdy mąż odmówił opiekowania się dziećmi, w czasie gdy wychodziła na spotkania, pani Ada znalazła rozwiązanie – prosiła matkę albo inne osoby o opiekę nad dziećmi. Mąż zarzucał pani Adzie, że jest w sekcie, a on się o nią martwi, bo doświadcza „prania mózgu”. Dopytywał o nazwiska terapeutek. Skontaktował się z jedną z nich, oświadczając, że on też chce chodzić na te zajęcia. Pani Ada zaczęła wzywać Policję, gdy mąż się awanturował, gdy próbował wymusić seks. Niestety policjanci okazali się mało pomocni i nieskuteczni. Bardziej dawali wiarę mężowi pani Ady, który przekonywał interweniujących policjantów, że żona jest niezrównoważona psychicznie. Zwróciła się do MOPSu, prosząc o pomoc. Zespół Interdyscyplinarny uruchomił procedurę „Niebieskie Karty”. Pani Ada złożyła wniosek do sądu rodzinnego o zbadanie sytuacji w rodzinie; po wywiadzie kuratora (który długo rozmawiał z mężem pacjentki), wniosek został odrzucony. Złożyła też wniosek do sądu o alimenty na dzieci, ponieważ mąż przestał dokładać się do kosztów utrzymania rodziny. Pani Ada korzystała z pomocy prawnika, z którym współpracuje klub abstynenta i dzięki jego pomocy alimenty zostały przyznane. W tym czasie nasiliła się znacznie przemoc ze strony męża. Miały miejsce interwencje Policji. Któregoś dnia to mąż wezwał Policję, ponieważ moja klientka chciała wyjść z domu z dziećmi, a mąż nie chciał ich wypuścić. Pani Ada wkrótce uciekła wraz z dziećmi do Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie. Wcześniej poinformowała dzielnicowego o swojej decyzji, podając adres ośrodka. Następnego dnia mąż z siostrą i jej koleżanką usiłował wejść do ośrodka, nie zostali jednak wpuszczeni.

Podejmowane przez panią Adę działania spotkały się z dużym uznaniem i wsparciem ze strony uczestniczek grupy. Pani Ada otrzymała także duże wsparcie od personelu i kierownika ośrodka, także od współmieszkanek. Była zdeterminowana, by zostać w ośrodku. Dzieci były spokojne, traktowały ten pobyt „jak kolonie”. Jednakże córka mówiła, że martwi się o tatę, bo został sam. Pani Ada dużo z nimi rozmawiała, tłumaczyła, że zachowania taty są dla niej i dla nich zagrażające, a powrót do domu będzie możliwy wówczas, gdy będzie bezpiecznie. Kierownik ośrodka, po rozmowach z panią Adą, złożył w prokuraturze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura umorzyła postępowanie, a zażalenie pani Ady do sądu zostało odrzucone. Moja klientka złożyła w sądzie rodzinnym wniosek o ustalenie miejsca pobytu dzieci przy matce i sąd przychylił się do wniosku, ustalając miejsce pobytu dzieci przy matce na czas trwania procesu. Po 3 miesiącach pobytu w ośrodku, pani Ada wynajęła mieszkanie. Złożyła w sądzie okręgowym pozew o rozwód, niestety bez orzekania o winie. Po miesiącu od złożenia wniosku o rozwód sąd zmienił postanowienie i ustalił miejsce pobytu dzieci przy ojcu na czas trwania procesu. Sąd uzasadniał tę decyzję tym, że dzieci mają mieszkać w swoim mieszkaniu, a ich sytuacja przy bardziej stabilnym ojcu, w lepszej sytuacji finansowej niż matki, jest lepszym rozwiązaniem dla dzieci. Mąż utrudniał pani Adzie spotkania z dziećmi w ustalonym czasie. Pani Ada kupiła mieszkanie, licząc na to, że sąd weźmie to pod uwagę i ustali miejsce pobytu dzieci przy niej. Tymczasem sąd okręgowy orzekł alimenty od pani Ady dla męża od chwili, gdy zamieszkały z ojcem. Z tego powodu pani Ada podjęła dodatkową pracę (w ogrodnictwie, w firmie sprzątającej). Nie wie jak długo starczy jej sił, by wszystkiemu sprostać. Na jednej ze spraw rozwodowych terapeutki prowadzące grupę zeznawały jako świadkowie. Ich zeznania nie przekonały sądu, nie uznał zachowań męża pani Ady za znęcanie się ani za przemoc zagrażającą utratą zdrowia. Sąd stoi na stanowisku, że to konflikt małżeński.

Aktualna sytuacja
Najtrudniejsze dla pani Ady jest pogodzenie się z faktem, że dzieci mieszkają z ojcem. Stara się nie obciążać ich swoimi kłopotami, by się o nią nie martwiły. Próbuje im pomóc zaakceptować obecną sytuację. Mąż wypytuje dzieci co robiły u mamy, co jadły, gdzie wychodziły, a one boją się mówić, by nie wzbudzić niezadowolenia ojca. Pani Ada stara się pomóc dzieciom nazywać uczucia, mówi, że sytuacja, w jakiej znalazła się rodzina jest bardzo trudna. Prosi, by mówiły, jeśli boją się coś robić, gdy są z nią, a co może mieć im za złe tata. Pani Ada boryka się ze swoją niemocą, z lękiem, że będzie mniej zarabiała (ograniczenia w związku z pandemią). Mieszka w swoim mieszkaniu, urządza je, kupuje meble (wspiera ją finansowo mama). Ma świadomość, że z wieloma sprawami musi sobie radzić sama. Prosi często kolegów z pracy, by pomogli jej w sprawach technicznych, na których się nie zna. Dużo stresu przeżywa w związku z pracą, nie może się skupić, czuje się przygnieciona. Przeżywa dużo złości, sama nie wie na co, na zły los?

Ponieważ sprawa karna została umorzona, pani Ada zaczyna wątpić, czy to, czego doznawała ze strony męża, to była przemoc. Przywołuje wtedy historię przemocy. Jest uważna na to, aby trzymać się tej prawdy: tak, to była niszcząca mnie i dzieci przemoc. Dostrzega w sobie zarówno zagubioną dziewczynkę, potrzebującą zaopiekowania, ale też dorosłą osobę, która chce stanowić o sobie, żyć po swojemu. Nie chce być bierna. Kiedyś bała się wyprowadzić od mamy do swojego mieszkania, bała się dorosłości. Rzadko czuje się bezpiecznie. Chce wystąpić do sądu o przywrócenie miejsca pobytu dzieci przy niej. Boi się rozpraw sądowych, przez dwa lata bezskutecznie walczyła o sprawiedliwość. Sąd, to koszmar, skazanie, wyrok.

Obecnie pani Ada skupia się na budowaniu relacji z dziećmi. Po zakończeniu dwóch etapów terapii w grupie, w klubie abstynenta (psychoedukacji i grupy pogłębionej terapii), pani Ada uczestniczyła w programie „Szkoła dla Rodziców”, korzystała ze wsparcia w Centrum Praw Kobiet. Korzystała
z weekendowych warsztatów w klubie abstynenta, takich jak: „Oswajanie lęku”, „Budowanie poczucia własnej wartości”, „Praca nad stawianiem i obroną granic”, „Trening Zachowań Konstruktywnych i Obronnych”, „Porozumienie Bez Przemocy”, „Być kobietą”. Pani Ada dostrzega zmiany, które poczyniła w swoim myśleniu, uczuciach i zachowaniach. Zamiast „muszę”, szuka „czego ja chcę, co wybieram, na co się decyduję”. Kontaktuje się ze swoimi zasobami. Nauczyła się akceptować ból i cierpienie jako komponenty życia. Widzi też dobro, jakie stało się jej udziałem dzięki wysiłkowi, który
podjęła i trudom, które udźwignęła. Radząc sobie z przeciwnościami, staje się silniejsza, dojrzalsza. Podziwiam niezłomność pani Ady – mimo tylu niepowodzeń szuka argumentów przemawiających za tym, że ucieczka z dziećmi z domu to była dobra decyzja, uczestnicząc w terapii wzmacnia siebie i walczy o lepszą przyszłość dla siebie i dzieci. Stwierdziła: „wszystko, czego się dowiedziałam i nauczyłam na terapii, co dotąd zrobiłam, pozwala mi żyć godnie. Jest warte ceny, jaką za te decyzje płacę”.

_________

Hanna Węgrzynowicz – certyfikowana specjalistka i superwizorka w obszarze przeciwdziałania przemocy w rodzinie oraz specjalistka psychoterapii uzależnień i współuzależnienia, Gdańsk.

Inne z kategorii

Coś więcej niż rozmowa

Coś więcej niż rozmowa

05.01.2023

czytaj dalej
Przypomnienie o bezpłatnym spotkaniu edukacyjnym "Dynamika siły w relacji przemocowej, czyli co wzmacnia a co osłabia i dlaczego tak ważny jest sprzeciw?".

Przypomnienie o bezpłatnym spotkaniu edukacyjnym "Dynamika siły w relacji przemocowej, czyli co wzmacnia a co osłabia i dlaczego tak ważny jest sprzeciw?".

07.08.2023

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.