Kobieta w Sieci - artykuł autorstwa Anny Marii Nowakowskiej
Artykuły „Niebieskiej Linii"
Anna Maria Nowakowska
Historia pewnej wirtualnej znajomości z zupełnie realnym wykorzystaniem, manipulacją, grą na uczuciach i głębią samotności. Jedna z wielu historii, z jakimi specjaliści w Ośrodkach Pomocy dla Osób Pokrzywdzonych Przestępstwem mają do czynienia.
Eugeniusz pisze: Kochanie, wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. A czy Ty możesz powiedzieć to samo o mnie? Kim jest ten nowy znajomy na Twoim profilu? Zbyszek jakiśtam? Jak to jest między nami? Pięć czerwonych serduszek, trzy buziaki, kwiatek.
Hanna pisze: Kochany, oczywiście, że jesteś dla mnie najważniejszy. Dobrze wiesz jak między nami jest. To ja czekam na wiadomość od Ciebie. Dlaczego nie można się do Ciebie dodzwonić? Nie piszę tego z pretensją, tylko z troską. Żaden Zbyszek w moim życiu nie istnieje, sprawdź jeszcze raz, nie mam nikogo takiego w znajomych.
Później Hanna podwójnym kliknięciem myszy otwiera ostatnią fotografię, którą przysłał jej amerykański narzeczony i robi sobie mocną kawę, żeby nie zasnąć. Przecież Eugeniusz może się jeszcze odezwać, u niego na Florydzie jest późne popołudnie, u Hanny w małym mieście na Mazowszu mija północ. Jest zmęczona, ostatnio było sporo emocji, z przewagą tych przykrych. Ale już dobrze, już spokojnie, Eugeniusz się odezwał, najważniejsze elementy rzeczywistości wskoczyły na wlaściwe miejsca i świat znowu jest po stronie Hanny. Słyszy kroki na schodach; to córka. Szybko zamyka pokrywę laptopa i udaje, że stawia pasjansa. Zresztą może wcale nie udaje, może naprawdę pyta kart, czy on naprawdę kocha, czy tęskni, czy już za chwilę, za dzień, tydzień, miesiąc przyleci po nią stalowym ptakiem podniebnym, jak obiecał na początku, i później tyle razy, że już nawet nie policzy... I zaraz sobie przypomina, jak czekała na niego dziewięć godzin w hali przylotów, udając przed sobą, że jego lot jest opóźniony, omijając wzrokiem informację, że samolot wylądował o czasie. Stukając obcasami krążyła po hali w drogich, niewygodnych butach, które kupiła w ostatniej chwili, żeby mógł podziwiać jej smukłe nogi; naprawdę chciała mu się spodobać w realu, żeby się nie rozczarował. Na zewnątrz jej siostrzeniec, który ją przywiózł na lotnisko konferował przez telefon z jej córkami, jak ją skłonić do powrotu, bo najwyraźniej ten amerykański Polak wystawił ją do wiatru. Hanna szybko przepędza złe wspomnienia, gorzkie uczucia: wstydu, upokorzenia, rozczarowania, nie chce pamiętać. Po co pamiętać takie rzeczy, wszystko się może zdarzyć, każdy zasługuje na szansę. Jedną, drugą i kolejne, bo miłość jest najważniejsza, a on ją kocha, kocha, kocha i śle czerwone serca, buziaki i kwiatki...
– Mamo, czemu nie idziesz spać? – Dorota jest już w piżamie, w jej głosie słychać znajomy niepokój. – Powiedz, że nie siedzisz z nim na Messengerze, na litość boską!
– Z nikim nie gadam, przestań mnie kontrolować! Mam sześćdziesiąt cztery lata, nie dwanaście, do cholery! – Hanna wie, że jej złość ma moc odstraszającą, córka zaraz sobie pójdzie, a ona wróci do czekania na nową wiadomość od niego.
Wkrótce minie półtora roku tej znajomości. Narzeczeństwa, jak nazywają swój związek w rozmowach na komunikatorze. Wobec innych Hanna nazywa Polaka z Ameryki „znajomym”. Chociaż prawdę mówiąc od dawna nie wspomina nikomu o Eugeniuszu, a kontakty z nim starannie ukrywa. Czasem nawet przed sobą, doszła w tym do pewnej wprawy.
Zaczęło się od zaproszenia do znajomych na Facebooku. Z takimi zachętami od mężczyzn Hanna zawsze była ostrożna, dość się naczytała o kobietach, które straciły oszczędności i godność w kontakcie z „amerykańskim żołnierzem” albo „afrykańskim księciem”. Blokowała bez litości wszystkich przystojnych panów w średnim wieku o imionach typu Sushanta, Abou, a nawet Anthony czy Mark. Ale gdy napisał do niej swojsko i poważnie brzmiący Eugeniusz, straciła czujność. Tym bardziej, że pisał do niej piękną polszczyzną, zaś ona, jako polonistka z wykształcenia i powołania, jest na to wrażliwa. I tak to się zaczęło.
Dorota: Mama nie jest głupią kobietą, nikt nie ma prawa tak o niej mówić. Po prostu długo była sama. Po śmierci taty wychowywała nas, dwie córki. Dopiero, gdy byłyśmy już dorosłe i samodzielne, odważyła na się związek. Tymczasem w tym związku, długim i stałym, ale na odległość, ktoś bardzo ją zranił i zdradził. Była zrozpaczona i bardzo samotna. I wypatrzył ten polsko-amerykański cwaniak wdowę w wieku, w którym łatwo się rozmarzyć o tej ostatniej i „na zawsze razem” wielkiej miłości. Uwierzyła. Wstyd się przyznać, ale na początku ją wspierałam, zachęcałam. Niczego bardziej nie żałuję. Nie sądziłam, że wpadnie w misterną sieć, którą ten człowiek snuje jak pająk, żeby ją od siebie psychicznie uzależnić.
Druga córka Hanny od pierwszej chwili nie wierzyła w dobre intencje Eugeniusza. Raz, że wyglądał jak John Arthur Lithgow w serialu „Dexter”, a grał tam seryjnego mordercę. Hanna się nawet trochę obraziła na Martę, że wygaduje takie okropności o człowieku, ktorego nie widziała na żywo, tylko ocenia po zdjęciu, na którym mężczyzna stojący pod palmą opiera się o eleganckie auto.
Marta: Nie będę teraz powtarzać „a nie mówiłam”, bo jest mi mamy zwyczajnie żal. Ale boję się o nią, bo ta historia rozrosła się w coś bardzo złowrogiego i my wiemy, że mama nadal jest z nim w kontakcie, tylko teraz już w ukryciu. Dorota jest na miejscu, stara się czuwać i, wstyd się przyznać, kontrolować mamę. Ja na odległość niewiele mogę pomóc, zresztą mama od pewnego czasu z niczego nam się nie zwierza.
Na początku, w euforii, Hanna zdawała córkom relację z każdej rozmowy, a były to pogawędki trwające kilka godzin. Eugeniusz, między peanami na cześć jej ust, włosów, głosu, inteligencji i wdzięku, snuł plany wspólnej przyszłości w jego pięknym domu na Florydzie. Minęło kilka miesięcy, zanim mu we wszystko uwierzyła. Przekonał ją do siebie wytrwałością, poetyckimi potokami słów, w których ją wielbił i kochał z każdym dniem bardziej. A gdy pocztą kwiatową przybyła do niej piękna wiązanka kilkudziesięciu czerwonych róż i szampan, przestała wątpić.
Eugeniusz pisze: Ukochana, czeka na Ciebie życie, w którym będziesz królową. Moją królową. Tak długo byłem samotny i zawiedziony, tak długo Cię szukałem. Dziękuję Bogu za Ciebie, za ten przypadek, który nas połączył. Już się rozglądam za wolnym terminem, żeby po Ciebie przylecieć i porwać Cię do krainy szczęścia. Serca. Buziaki. Kwiatki. Słoneczko.
Hanna pisze: Ufam Ci, kochany do tego stopnia, że podjęłam decyzję o przejściu na emeryturę. Planowałam pracować jeszcze kilka lat, bo moja praca była treścią dotychczasowego życia, ale pojawiłeś się Ty i Twoje zaproszenie do wspólnej drogi. Musisz wiedzieć, że nie chodzi o to, że jesteś zamożny czy przystojny, ale o to, że czuję w Tobie bratnią duszę. Serce fioletowe, serce czerwone, serduszka w oczach.
Później był rzekomy przylot, a po nim dwa tygodnie milczenia. Eugeniusz rozpłynął się w powietrzu między Miami a Warszawą. Nie odpowiadał na jej pytania, szukała go nawet pod telefonem, który jej podał jako kontakt awaryjny przed przylotem, ale po drugiej stronie była głucha cisza,nic, nawet sygnału. Pewnej nocy na komunikatorze pojawiło się czerwone serduszko i „kocham Cię”. Milczała jeszcze dwa dni, zanim zdecydowała się odpowiedzieć.
Hanna pisze: Oszukałeś mnie, czekałam na Ciebie na lotnisku jak smarkula, ośmieszyłeś mnie i nie widzę powodu, żeby kontynuować naszą znajomość. Dla Ciebie zmieniłam swoje życie, odeszłam z pracy, którą kochałam, a Ty okazałeś się zwykłym kłamcą. Gniewna buźka, zapłakana buźka.
Eugeniusz pisze: Jak możesz tak do mnie pisać, moja ukochana. Nie oszukałem Cię. Wysłałem Ci na Messengera zdjęcia ze szpitala, nie wiem, dlaczego ich nie dostalaś. Tuż przed wylotem, już na lotnisku dostałem zawału. Teraz dochodzę do siebie w domu. Zraniłaś mnie boleśnie swoimi posądzeniami o kłamstwo. Byłaś dla mnie najważniejsza, jedyna, jak mogłaś o mnie pomyśleć tak podle? Czym na to zasłużyłem? Czy dlatego, że jestem chory, już się dla Ciebie nie liczę? Płacząca buźka, pęknięte serce, płacząca buźka.
Od tamtej pory Hanna zaczęła przepraszać. Czuła się winna i zawstydzona i już nie dociekała, gdzie się podziały tamte zdjęcia ze szpitala ani dlaczego, zamiast wysyłać zdjęcia, nie napisał po prostu „jestem w szpitalu”. W ciągu roku były jeszcze trzy zapowiedzi przylotu, ale za każdym razem coś stawało Eugeniuszowi na przeszkodzie. Raz musiał lecieć do Meksyku, żeby wstawić implanty zębów. Później jego firma miała kłopoty, bo pracownik spowodował wypadek. I jeszcze covid, który podobnie jak zawał, dopadł Eugeniusza już na lotnisku, gdy prawie zajął miejsce w samolocie. A Hanna wierzyła i czekała.
Dorota: Na dobre mnie ścięło z nóg, gdy mama zaczęła snuć plany sprzedaży domu, w którym mieszkamy razem.
Ja z dziećmi na dole, a mama na górze. To jakby dwa niezależne mieszkania w dużym, starym, ale zadbanym domu.
Pytała mnie, niby to od niechcenia, czy chciałabym mieszkanie w bloku, bo może mi sfinansować taki zakup. Przeraziłam się. Chciałam po kryjomu sprawdzić, o czym ona rozmawia z tym człowiekiem z Ameryki, ale okazało się, że wszystkie rozmowy od razu kasuje. Chyba się domyśliła, że grzebałam w jej laptopie, bo ustawiła hasło dostępu.
Hannie drżą ręce, nie może spać. Pychiatra zapisał jej łagodne leki na uspokojenie. Oczywiście nic mu nie powiedziała o swoim związku. Targają nią sprzeczne uczucia, ale zawsze potrafi sobie wytłumaczyć, że Eugeniusz jest ofiarą serii pechowych zdarzeń, a ona nie powinna mu utrudniać życia, tylko wspierać na wszelkie możliwe sposoby. Przecież o nic jej nie prosi, nie zachowuje się jak oszust, komu by się chciało ciągnąć wirtualny romans przez półtora roku, gdyby nie był naprawdę zakochany? Hanna z całą pewnością jest zakochana i pełna nadziei. A przez to gotowa do wielu ustępstw i wyrzeczeń. Jakich? Jeszcze nie wie.
Marta: Uważam, że ten mężczyzna mamę tresuje. Pojawia się, znika, ona czeka, denerwuje się, ogląda zdjęcia tej Ameryki, jego domu, mebli, samochodów. Ona już nie ma kontaktu z rzeczywistością. Uważa, że musi zasłużyć na jego zaufanie, bo go kilka razy zranila podejrzeniami. My nie wiemy, co robić. Może pewnego dnia, nic nikomu nie mówiąc, wsiądzie do samolotu i poleci do niego. Chciałam jej udowodnić, że to oszust albo chory psychicznie, albo jedno i drugie, ale nie słucha. U niego na profilu w znajomych same wdowy z Polski. Czy to normalne? Czy to o czymś nie świadczy?
Hanna pisze: Masz rację, kochany. Zawsze byłam osobą kontrolującą, ale trzeba w sobie zmieniać takie rzeczy, rozwijać się. Ja też uważam, że zaufanie w związku jest najważniejsze. Serca czerwone, serca niebieskie, buziaki.
Eugeniusz pisze: Ukochana, najpiękniejsza, najsłodsza. Jeszcze chwila i jestem przy Tobie. Pozałatwiaj wszystkie sprawy, żeby już nic nie wiązało Cię z krajem. Żebyś mogła paść w moje objęcia i podążyć ze mną ku wspaniałemu życiu. Rzucę Ci świat do stóp, stać mnie na to. Czekaj na mnie, jeszcze trochę cierpliwości, bo mam tu trochę kłopotów w firmie, ale nic, co by mnie powstrzymało.
Hanna czeka. Nie czeka biernie, sprawdza ceny nieruchomości i liczy. Nie chciałaby wchodzić w nowe życie bez własnych pieniędzy, on jest czuły na punkcie swojego bogactwa i nieraz wspominał, że kilka kobiet próbowało nawiązać z nim relację, żeby poprawić swój standard życia. Hanna za nic nie chce, żeby tak o niej myślał. Chce miłości, nie pieniędzy. Pieniądze będzie miała własne. A zresztą, żeby go upewnić co do głębi uczuć, uczyni je ich wspólnym majątkiem.
------
Anna Maria Nowakowska – terapeutka i pisarka, autorka książki „Przeklęte” (2002) o molestowaniu seksualnym dziewczynek oraz trzech części cyklu o „Dziuni” (Wydawnictwo W.A.B.).
Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika "Niebieska Linia" 4/141/2022
Inne z kategorii
Wyobrażeniowa zmiana skryptów – przykład z praktyki (4/135/2021)
27.09.2024
Przemysław Mućko
Niniejszy artykuł jest kontynuacją tematu wyobrażeniowej zmiany...
czytaj dalej
Cyberprzemoc – realny problem wirtualnego świata (4/153/2024)
28.11.2024
Katarzyna Miłkowska
Ponad 75% polskich internautek uważa, że cyberprzemoc jest...
czytaj dalej